W trzecim dniu tegorocznego festiwalu, w konkursie zaprezentowali się stały bywalec imprezy w ostatnich latach i jeden z najbardziej cenionych amerykańskich twórców we Francji, James Gray, oraz weteran światowego kina, starający się powrócić do wielkiej formy po latach – mowa oczywiście o Jerzym Skolimowskim.
Moda na dzieła autobiograficzne, skupiające się na dzieciństwie twórców trwa w najlepsze. Po, Alfonso Cuaronie (Roma), Paulu Thomasie Anderson (Licorize Pizza) czy Kennecie Branagh (Belfast), wspomnienia z dawnych czasów na ekran przeniósł James Gray, autor znany z intymności, którą potrafi wykreować na planie filmowych (Ad Astra jest tego świetnym przykładem) oraz autentycznych emocji, od których aż bije z ekranu. Nie inaczej było i tym razem: Armageddon Time (ocena: 8) to najbardziej osobisty film Graya, w którym istotne tematy społeczne takie jak rasizm oraz ogólna diagnoza społeczeństwa podczas rządów Reagana w latach 80. pełnią istotną rolę w dziele oraz w pełni wybrzmiewają, nigdy jednak nie sprawiają, że utwór ma wyraz wyłącznie polityczny.
Osadzony w Nowym Jorku film opowiada o Paulu Graffie (młody James Gray), który jak każdy nastolatek przezywa okres buntu, ma różne zainteresowania, nie zawsze takie, które podobają się jego rodzicom. Paul chce być artystą, poczuć wolność. Jego złe zachowanie w murach szkolnych sprawia, że zostaje przeniesiony do innej placówki, a lekarze wskazują na problemy psychiczne. Musi się również rozstać ze swoim czarnoskórym kolegą, który pada ofiarom dyskryminacji o podłożu rasowym.
Armageddon Time jest niezwykle aktualną opowieścią o poszukiwaniach odpowiedniej drogi, pokoleniowych różnicach, w końcu – o podejmowaniu trudnych decyzji. Zagrany po mistrzowsku przez całą obsadę (Anthony Hopkins, Anne Hathaway, Jeremy Strong – każdy z nich może ubierać się o nominację do Oscara) jest idealnym filmem na nasze czasy. Na koniec wspomnę, że w dziele pojawia się nawiązanie do 400 batów Truffaut, które bardzo mi się podobało, ale lepiej może będzie, jeśli go nie zdradzę.
Niełatwe zadanie miał zatem Jerzy Skolimowski, by kilka godzin później równie mocno zadowolić canneńską publiczność, co James Gray. I niestety, nie do końca mu się tu nie udało, przynajmniej w moich oczach. Będący nie tyle remakiem, co hołdem dla Roberta Bressona i jego arcydzieła z 1966 roku – Na los szczęścia Balzatarze! IO (ocena: 6) jawi się jako interesujący i momentami zapierający dech w piersiach (scena otwarcia!) manifest przeciwko agresji wobec zwierząt. Z czasem jednak staje się nieznośnie pretensjonalny i z filmu artystycznego przeradza się wręcz w dzieło udające art-house.
Osiołek Skolimowskiego rozpoczyna swoją historię w cyrku – rozstaje się ze swoją opiekunką (Sandra Drzymalska), dla której jest to niezwykle bolesna rozłąka. Zwierzę przemierza Polskę napotykając okrucieństwo z różnych stron – przeraża szczególnie scena z piłkarskimi kibolami. Skolimowski nie bawi się w subtelność i niedopowiedzenia, wszystko jest jasne i klarowne. Wydźwięk i przesłanie ma być zrozumiałe dla każdego, nawet dla osób nieznających dzieła Bressona.
Poetyka i strona audiowizualna Skolimowskiego jest niezwykle wyrazista, Polak garściami czerpie również od innych twórców. Ujęcia z niskiego kąta na łąkach nawiązują do Terrence’a Malicka, z kolei użycie muzyki i kolorów natychmiast przypomniały mi Niebieskiego Krzysztofa Kieślowskiego. Mamy też ujęcia do góry nogami i inna atrakcje (pojawienie się w pewnym momencie Isabelle Huppert wywołało ciekawe reakcje na pokazie prasowym, choć niestety ten wątek był nierozwinięty i co za tym idzie, zbędny), co z upływem czasu staje się jednak męczące i widz może odczuwać formalny przesyt.
Nie zmienia to jednak faktu, że EO jest dziełem bardzo na czasie (podpalanie lasów, zatruwanie środowiska również są obecne) i mimo moich osobistych uczuć, byłbym bardzo zdziwiony, gdyby Jury konkursu głównego wypuściło Skolimowskiego z pustymi rękami. Złota Palma jest jak najbardziej możliwa.
Palme d’Or Power Ranking:
- IO, Jerzy Skolimowski
- Armageddon Time, James Gray
- Tschaikovsky Wife, Kirił Serebrennikow
- Le otto montagne, Charlotte Vandermeesch, Felix van Groeningen
Jutro w relacji: Mia Hansen-Love i jej Un beau matin z sekcji Quinzaine des realisateurs, konkursowy Boy from Heaven Tarika Saleha oraz Hunt Lee jung-jae.
na koniec oceny ze Screendaily: