Pierwszy zwiastun „Nich” („Onych”?) był naprawdę intrygujący. Atmosfera tajemnicy, obietnica estetycznej uczty i hipnotyzująca muzyka. W drugiej zapowiedzi wszystko było już oczywiste – oto Paolo Sorrentino, czołowy maestro kamery w Europie, wziął na warsztat postać, przy której nawet koloryt Donalda Trumpa blednie. W centralnym miejscu obsadził swojego ulubieńca Toniego Servillo, dla którego jest to kolejna kreacja włoskiego premiera, po Giulio Andreottim w „Boskim” sprzed dziesięciu lat. Figury zostały rozstawione, a „Oni” ruszyli po kolejne laury dla swojego twórcy.
Film o życiu Silvio Berlusconiego, który otrzymamy poza Półwyspem Apenińskim, to tak naprawdę melanż dwóch obrazów, które zeszłej wiosny zadebiutowały we Włoszech w odstępie szesnastu dni. Pierwszy z nich zarobił niespełna 5 milionów USD, drugi zaś nie przekroczył nawet trzech milionów. Niezbyt dobrze, jak na rodzimy rynek dla produkcji kosztującej 18 milionów euro. To wynik niewiele wyższy, niż włoskie 6.8 mln USD „Młodości” w 2015 roku i czwarty wśród włoskich produkcji w 2018. O 24 milionach globalnie można chyba tylko pomarzyć.

Ocenić możemy jednak tylko przemontowaną wersję, pozbawioną około godziny materiału. Konstrukcyjnie to film specyficzny, bo najważniejszego bohatera poznajemy dopiero około 1/3 czasu seansu. Początkowo śledzimy starania ambitnego Sergio Morry (Riccardo Scamarcio), który poprzez znajomość z Berlusconim zamierza wejść do pierwszej ligi biznesu i polityki. Środkiem do celu może być intrygująca Kira (Kasia Smutniak), która poleca zaimponować Il Presidente. Urządzona przez Morrę impreza jest okazją do wideoklipowej sekwencji wielu nagich ciał, skąpanych w słońcu i wszechobecnej MDMA. Zarazem jest to jednak moment, po którym trzeba szerzej otworzyć oczy i zacząć zadawać pytania.
Nie wiem jak wiele złego wyrządziło filmowi zmontowanie jednego tworu z dwóch. Prawdopodobnie to jednak jest właśnie przyczyna dość rwanej fabuły. Sorrentino radzi sobie najlepiej, gdy przychodzi do budowania postaci oraz klimatu, w czym z resztą zawsze był mistrzem. Szczególnie porywająca scena to ta, gdy Berlusconi udowadnia swój zmysł sprzedawcy. Wszystko tu dźwigane jest na kreatywnym umyśle reżysera oraz dobrze napisanych postaciach. Niestety próba ujęcia zbyt wielkiego wycinka „wychodzi bokami” i właściwie nie do końca wiemy, o czym „Oni” tak do końca chcą nam opowiedzieć.
Z jednej strony to historia Silvio Berlusconiego – człowieka bardziej skomplikowanego, niż chcielibyśmy przyznać. Odnoszącego sukcesy biznesmena, charyzmatycznego lidera, egocentryka oraz pełnego kompleksów męża i ojca. Partnerujący kapitalnemu Toniemu Servillo Kasia Smutniak i Riccardo Scamarcio dzielnie dźwigają swoje role, nieco blado wypada natomiast Elena Sofia Ricci w roli naburmuszonej matrony, bo tak sportretowana została Veronica Lario. Z drugiej zaś strony, Sorrentino próbuje sportretować rządzoną namiętnościami włoską elitę, opowiedzieć o tym, co pociąga „prosty lud”, jakie namiętności kierują ludzkim postępowaniem. Teoretycznie wszystkie elementy są na swoim miejscu – reżyseria, scenariusz, postaci. Co więc zawiodło?

Niestety wiele jakości filmu legnie już w przy grzechu pierworodnym. Przemontowanie zmieniło jego strukturę, czyniąc niespójności zbyt widocznymi. Trochę jak przy pofragmentowanym dysku – mamy białe plamy i elementy, które nie zawsze znajdują się tam, gdzie powinny. Wspaniały montaż, spektakularne sekwencje oraz emocjonalne przedstawienie schyłkowego okresu kariery politycznej Berlusconiego bronią film na pewnym poziomie. Nie jest to jednak niestety osiągnięcie na poziomie „Młodości” i „Wielkiego piękna”, a już szczególnie odstaje od „Młodego papieża”, prawdopodobnie największego dokonania Sorrentino jak dotychczas.
„Oni” to momentami film wielki – monumentalna próba nakreślenia nieszablonowej biografii wybitnie nieszablonowej postaci. Niespieszność narracji właściwa stylowi Sorrentino, jedynie podkreśla problem białych plam. Ostatecznie, przymykając nieco oko na wyrwy, otrzymujemy ciekawą opowieść o wielkich ambicjach i pogoni za największą namiętnością. I jakkolwiek ją definiować – jako władza, pieniądze, sukces, czy młodość – Włoch stwierdza, że to pogoń za niedoścignionym. Jednocześnie udaje mu się oprzeć największej pokusie – nie idzie za Berlusconim z tabloidów, a za skomplikowanym Berlusconim, który uwiódł całą Italię.
Ocena: 4/6