Ostatni weekend roku zazwyczaj jednak sprzyja frekwencji w kinach i większość filmów notuje niewielkie ubytki widowni lub wzrosty wpływów. W tym roku nie było inaczej.

Wpływy „Aquamana” spadły po  najsłabszym otwarciu dla filmu DCEU przed tygodniem o 23,5% podczas tego weekendu. Wyniosły one $51,6 mln, co podniosło ogólne wpływy tego filmu w amerykańskich kinach do $188,8 mln. Już za kilka dni film Jamesa Wana może wyprzedzić „Justice League” ($229 mln), jednak pozostałe filmy uniwersum DC mogą być poza zasięgiem „Aquamana”. Następny w kolejce, „Man of Steel” zarobił przed ponad pięcioma laty $291 mln. Mimo to tegoroczne widowisko jest największym wydarzeniem filmowych końcówki roku i okresu świątecznego, a na poza Ameryką jest już najbardziej dochodowym filmem DCEU. Na ten moment jego zarobki na rynku zewnętrznym wynoszą $560 mln.

W pierwszej dziesiątce jeszcze tylko „Bumblebee” oraz „The Grinch” zaliczyły spadek wpływów. W przypadku tego pierwszego wyniósł on wprawdzie tylko nieco ponad 5%, jednak to oznacza, że spin-off serii Transformers zarobił tym razem nadal skromne $20,5 mln. Po 10 dniach wyświetlania na jego koncie znajduje się tylko $66,8 mln. Ostatecznie powinno udać się bez większych problemów przekroczyć pułap $100 mln, jednak dla filmu, który zbiera tak dobre recenzje i oceny, i którego budżet wyniósł $135 mln, jest to nieco rozczarowujący wynik. Niestety „Bumblebee” musi zmierzyć się nie tylko z dużą konkurencją w postaci innych skierowanych także przynajmniej po części do familijnej widowni produkcji wyświetlanych obecnie w kinach („Aquaman”, „Mary Poppins Returns”, „Spider-Man: Into the Spider-Verse”), ale także ze skażeniem marki, którą reprezentuje. Na szczęście zarobki poza Ameryką są póki co niezłe ($90 mln), a w Chinach szykuje się podobno bardzo mocne otwarcie na poziomie $70 mln.

The Grinch” zaliczył tymczasem 50-procentowy spadek. Ten był jednak do przewidzenia  po Świętach, jako że jest to typowo bożonarodzeniowa produkcja. Animacja Illumination Entertainment wypracowała sobie jednak od swojej premiery na początku listopada $265,5 mln, co oznacza drugi najlepszy wynik pośród filmów animowanych w tym roku oraz szósty najlepszy ogólny wynik pośród tegorocznych premier.

Na dużym spadku zainteresowania zyskała inna animacja, „Ralph Breaks the Internet„, która zaliczyła tym razem najwyższy wzrost wpływów w pierwszej dziesiątce. Na konto filmu Disneya wpłynęło tym razem już jednak tylko $6,5 mln, co zwiększyło jego ogólne wpływy do $175,7 mln. Wygląda na to, że kontynuacja „Wreck-It Ralph” zarobi nieznacznie więcej od oryginały ($189,4 mln bez uwzględnienia inflacji), dobijając być może do $200 mln. Taki wynik jest chyba jednak małym rozczarowaniem, także ze względu na sporą przewagę konkurencji ze studia Universal.

Spory wzrost wpływów, choć mniejszy od tego, który podałem w prognozie, zaliczył musical „Mary Poppins Returns„. Po mocno rozczarowującym otwarciu weekendowe wpływy filmu Disneya wzrosły o 19% do $28 mln. To oznacza, że produkcja ta nie dobiła do $100 mln nawet po 12 dniach wyświetlania. Studio liczyło zapewne na lepszy rezultat.

Niezłe wzrosty zaliczyły także dwa pozostałe filmy, które wypełniły pierwszą piątkę. Animacja „Spider-Man: Into the Spider-Verse” zarobiła tym razem $18,3 mln i przekroczyła właśnie jako 31. premiera tego roku pułap $100 mln. Tymczasem kosztujący $50 mln film Clinta Eastwooda „The Mule” zarobił $11,8 mln i dobił tym samym do $60,7 mln.

Rozczarowaniami okazały się obie nowości w szerokiej dystrybucji. Zarówno „Vice” oraz „Holmes and Watson” były już wyświetlane od wtorku, odnotowały nawet dobre wyniki podczas pierwszego dnia wyświetlania. Jednak w kolejnych dniach było już dużo gorzej. Największym przegranym wydaje się być komedia z Willem Ferrellem i Johnem C. Reilly. Film ten zebrał fatalne recenzje (w tej chwili 9% na Rotten Tomatoes) i przegrał nawet z drugą nowością, choć wcześniejsze prognozy wskazywały na jego przewagę. Tymczasem „Holmes and Watson” zarobił od piątku do niedzieli tylko $7,3 mln, a od Bożego Narodzenia $19,7 mln. Sony wyczuło chyba zarówno porażkę artystyczną i finansową tej produkcji (choć film kosztował „tylko” $42 mln) i chciał podobno sprzedać prawa do niego Netflixowi, który już w przeszłości „szedł na rękę” studiom („Annihilation”, „Mowgli”, „The Cloverfield Paradox”). Gigant streamingowy podziękował jednak w tym przypadku.

Sytuacja drugiej nowości jest nieco lepsza pod względem artystycznym, jako że mimo mieszanych recenzji (64% na Rotten Tomatoes), „Vice” zgarnął kilka tygodni temu najwięcej (siedem) nominacji do Złotych Globów i jest nadal przynajmniej w kilku kategoriach jednym z głównych kandydatów do Oscarów. Tak więc otwarcie na poziomie $7,8 mln oraz sześciodniowe wpływy rzędu $17,7 mln przy szacowanym budżecie na poziomie $60 mln nie są tragedią, jeżeli założy się niewielkie spadki w kolejnych tygodniach ze względu na pewien oscarowy buzz.

Wracając do nowości poprzedniego weekendu, ten weekend był także udany dla „Second Act„. Komedia z Jennifer Lopez odnotowała mały wzrost wpływów do $7,2 mln, a po 10 dniach może pochwalić się zarobkami na poziomie $21,8 mln. Nie jest to może imponujący wynik, jednak biorąc po uwagę budżet tej produkcji ($16 mln), twórcy nie mają powodów do narzekań.

Dużo gorzej wygląda sytuacja „Welcome to Marwen„, które mimo niewielkiego, pięcioprocentowego spadku, przypieczętowało swoją porażkę. Kosztujący $39 mln film Roberta Zemeckisa zarobił do tej pory $7,8 mln. Podczas tego weekendu wpływy wyniosły $1,9 mln.

W limitowanej dystrybucji pojawiły się trzy istotne nowości. Najlepiej z nich spisał się dramat „On the Basis of Sex„. Jest to drugi w tym roku film poświęcony sędzinie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, Ruth Bader Ginsburg. Startujący w maju tego roku dokument „RBG” zarobił w amerykańskich kinach $14 mln. Tymczasem film z Felicity Jones zarobił od piątku do niedzieli $690 tys. w 33 kinach, osiągając najwyższą średnią na kino podczas tego weekendu. Jako że jego premiera odbyła się w Boże Narodzenie, na jego koncie jest już $1,5 mln. Mimo dobrych, choć niegwarantujących udanych ekspansji oraz oscarowych nominacji recenzji, „On the Basis of Sex” powinien sprzedać się lepiej od „RBG”.

Niezły start zaliczyły także „Stan & Ollie„, komediodramat o komediowym aktorach, którzy wcielali się w postaci Flipa i Flapa, oraz thriller kryminalny „Destroyer” z Nicole Kidman w roli głównej. Ten pierwszy zarobił w pięciu kinach $80 tys., ten drugi $59 tys. w trzech kinach, notując tym samym podobne otwarcie do tego, które przed tygodniem odnotowała nasza „Zimna wojna„. Tym razem film Pawła Pawlikowskiego zaliczył 22-procentowy spadek i zarobił $42,5 tys., będąc nadal wyświetlanym w trzech kinach. Po 10 dniach wyświetlania stan konta polskiego kandydata do Oscara wynosi $142 tys. W piątek ma dojść do ekspansji do kolejnych kin.

Więcej szczegółów znajdziecie na Box Office Mojo.

Pierwsza dziesiątka:

Premiery następnego weekendu: Horror „Escape Room„. W ubiegłych latach początek roku był często dobrym okresem dla filmów grozy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.