Produkcja z Chrisem Hemsworthem od początku była przeznaczona do dystrybucji na Netfliksie, gdzie – według doniesień samego giganta streamingowego – stała się w ostatnich kilkunastu dniach ogromnym przebojem.

Choć jak to zwykle w przypadku netfliksowych filmów i seriali bywa, nie są znane dokładne wyniki oglądalności. W przypadku Extraction jest obecnie mowa o 90 milionach gospodarstwach domowych, w których film ten może zostać obejrzany w ciągu pierwszych czterech tygodni. Jak podaje Netflix, produkcja ta jest na najlepszej drodze, żeby stać się najbardziej popularną premierą w historii serwisu. Podane liczby, choć wskazują na rekord, są póki co jedynie szacunkami, których nie ma za bardzo jak zweryfikować. Poza tym trudno określić, jak wielu widzów tak naprawdę zobaczyło ten film. Wystarczą bowiem dwie minuty wyświetlania, żeby Netflix zaliczył odtworzenie danej produkcji.

Nawet jeśli nie mamy ostatecznego potwierdzenia rekordowego osiągnięcia Extraction, to sukces tego filmu można bardzo łatwo wytłumaczyć. W dobie pandemii, która spowodowała zamknięcie kin niemalże na całym świecie, czyli praktycznie wszędzie tam, gdzie Netflix jest dostępny, produkcja, którą można obejrzeć „za darmo” w ramach miesięcznego abonamentu, z aktorem, którego można uznać za gwiazdę filmową i który wydaje się dobrze pasować do roli, a dodatkowo promowana nazwiskiem jednego z twórców największego kinowego przeboju wszech czasów oraz całkiem zgrabnie zmontowanym zwiastunem, wydaje się skazana na sukces. Jednak czy Tyler Rake: Ocalenie – bo tak brzmi polska wersja tytułu tego filmu – stałaby się przebojem, gdyby jego premiera przypadła na czasy bez zarazy i zamkniętych kin? Albo gdyby był filmem przeznaczonym do dystrybucji kinowej?

Szczególnie to drugie pytanie nasuwa się niemalże automatycznie. Być może wynika to z tego, że gwiazda produkcji – Chris Hemsworth – kojarzy się prawie wyłącznie z filmami kinowymi. Aktor zyskał ogromną popularność jako Thor w Marvel Cinematic Universe, co zapewne miało duży wpływ na sukces osiągnięty przez Extraction. Jego występ w Avengers: Endgame jest jednym z tych elementów największego przeboju wszech czasów wyróżniającym się najbardziej. Dzieje się to głównie poprzez humor, którego jest źródłem, a który to w dużym stopniu wynika z wywrócenia do góry nogami obrazu odgrywanej postaci oraz skojarzeń, które ta do tej pory wywoływała.

Jednak obok przebojowych filmów z MCU, na koncie Hemswortha znalazło się w ostatnich latach także kilka rozczarowań, a nawet porażek finansowych. Na każdą przebojową część przygód Thora czy  Avengers przypada bowiem słabszy z box office’owego punktu widzenia tytuł, np. Blackhat ($20 mln na całym świecie; budżet: $70 mln), In the Heart of the Sea ($94 mln na całym świecie; budżet: $100 mln), Ghostbusters ($229 mln na całym świecie; budżet: $144 mln), The Huntsman: Winter’s War ($165 mln na całym świecie; budżet: $110 mln), Bad Times at the El Royale ($32 mln na całym świecie; budżet: $32 mln), czy chociażby zeszłoroczny Men In Black: International ($254 mln na całym świecie; budżet: $110 mln). Oczywiście nie w każdym z tych filmów Chris Hemsworth odgrywał główną rolę, więc za ich finansową porażkę czy rozczarowanie nie powinno się obwiniać wyłącznie jego.

Mimo to wydaje się, że popularność aktora ma pewne granice. Ponad 40 milionów obserwujących profil Hemswortha robi wprawdzie duże wrażenie, jednak równocześnie może się wydawać, że wynik ten jest mocno napompowany przez fanów przebojów Marvela. A ci niekoniecznie są skłonni zapłacić za bilet kinowy na inne filmy z udziałem Chrisa, choć – jak pokazują doniesienia o rekordowych wynikach Extraction – chętnie zobaczą produkcję, która jest dostępna w ramach serwisu streaminowego, do którego ma się i tak dostęp. To trochę tak, jak z naszym Zenkiem Martyniukiem (wink-wink). Dopóki można za darmo słuchać jego utworów na YouTube i oglądać występy w telewizji, słupki popularności sięgają nieba. Jednak gdy przychodzi zapłacić za bilet kinowy, grono fanów kurczy się. Dobrze pokazał to wynik tegorocznego Zenka, który po premierze w walentynkowy weekend szybko zaczął trafić widzów i zgromadził ich w naszych kinach ostatecznie tylko nieco ponad 500 tys. widzów. Biorąc pod uwagę rozmach kampanii marketingowej, wynik ten można uznać za rozczarowanie. Oczekiwania producentów były także znacznie wyższe.

Wracając jednak do tematu Extraction – do której grupy filmów z Chrisem Hemsworthem produkcja ta należałby, gdyby trafiła do kin? Zacznijmy może od tego, że przy budżecie rzędu $65 mln musiałaby ona zarobić na całym świecie ponad $150 mln, żeby wyjść „na zero”. Koszty marketingu, które byłby znacznie wyższe niż w przypadku dystrybucji na Netfliksie, podniosłyby poprzeczkę rentowności jeszcze wyżej, być może nawet do poziomu $250 mln. Przy standardowym podziale przychodów między Ameryką (30%) i resztą świata (70%), oznaczałoby, że Extraction musi zarobić mniej więcej $75 mln w kinach za oceanem i $175 mln poza Ameryką. Choć nie znamy jego faktycznych wyników oglądalności w poszczególnych krajach, można założyć, że ze względu na swoją tematykę i miejsce akcji, film ten cieszył się dużym zainteresowaniem w Azji Południowo-Wschodniej (choć nie w Chinach, gdzie Netflix nie jest dostępny). Warto jednak wspomnieć, że proporcje przychodów są jednak często nieco inne w przypadku podobnych tematycznie i gatunkowo produkcji, chociażby trylogii o Johnie Wicku, z którą Tyler Rake: Ocalenie jest często porównywany. Tutaj przychody rozkładają się mniej więcej po równo między Ameryką i rynkiem zewnętrznym.

Biorąc pod uwagę box office’owe wyniki filmów z Chrisem Hemsworthem, które nie należą do MCU,  produkcji, które kojarzą się z Extraction, a także własnego doświadczenia i przeczucia, szacuję, że produkcję tę byłoby stać w Ameryce na otwarcie w okolicach $15-20 mln, co w rozrachunku końcowym mogłoby się przełożyć na jakieś $40-50 mln, i być może ok. $150 mln na całym świecie (w zależności od popularności w Indiach czy wspomnianych wcześniej Chinach). Prove me wrong! A tak na poważnie – szacunki te pozostają jednak wyłącznie w sferze gdybania i czystej box office’owej zabawy. Jeżeli jednak faktycznie sprawdziłyby się w rzeczywistości, ciężko byłoby mówić o tak dużym sukcesie, jakim Chris Hemsworth pochwalił się kilka dni temu na swoim instragramowym profilu. Dla aktora to udany debiut poza dużym ekranem, a dla Netfliksa bardzo potrzebny przebój generujący nie tylko pozytywne nagłówki, ale również będący silnym fundamentem pod serię. Kontynuacja została już zapowiedziana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.