Na obszarze sporo mniejszym niż powierzchnia województwa lubuskiego, mieszka przeszło sześć milionów ludzi. Tak wynika z szacunków, bo Liban to jedno z tych miejsc na świecie, gdzie istnieją ludzie ‚niewidzialni’. Dzieci i dorośli bez aktów urodzenia, mieszkające w przeludnionych izbach w rosnących piętrowo biednych dzielnicach Bejrutu i Trypolisu. Nielegalni imigranci, zasiedlający osiedla biedy, przy których południowoamerykańskie fawele zasługują na miano pełnoprawnych domów. Nadine Labaki w „Kafarnaum” przedstawia świat, który nie zawsze chcielibyśmy widzieć. Istniejący gdzieś obok naszego, niemal nierzeczywisty w swej brutalnej realności.

Osią fabuły jest opowieść o krótkim życiu 12-letniego Zaina (Zain Al Rafeea), którego los doprowadził do decyzji niejako ostatecznej. Chłopiec decyduje się pozwać swoich rodziców za sprowadzenie go na świat. Relacjonując przed sądem zdarzenia, które doprowadziły go do tak dramatycznego czynu, Zain opowiada o życiu na dnie społecznej drabiny, bez szans nie tylko na awans, ale i z określonym z góry przeznaczeniem. Jako chłopiec nie chodzi do szkoły, by zarabiać na rodzinę mieszkającą kątem u właściciela sklepu. Los (a może wręcz zastosowanie) dla  jego siostry został określony jeszcze wcześniej – gdy tylko jest zdolna rodzić dzieci, staje się towarem. Wymienialnym na zwierzęta i jedzenie.

Sony Pictures Classics

Imponujące jest to, że Nadine Labaki nie idzie najprostszą drogą. Współczucie, jakim odruchowo obdarzamy głównego bohatera, bywa wystawiane na próby. Zain, pomimo młodego wieku, to postać do bólu samoświadoma i pozbawiona złudzeń. Przeklina i epatuje agresją, pazurami chwyta się każdej okazji, by nie dać się zepchnąć do narożnika. Jego świat nie wybacza słabości, toteż nie pozwala sobie na jej okazywanie. Debiutujący Al Raffea został wspaniale poprowadzony – jego postać ma osobowość i duszę, przez co całość staje się sugestywnie dokumentalistyczna. I nawet jeśli przyjęta logika narracji działa na niekorzyść filmu, sekwencja sądowa pojawia się na szczęście stosunkowo rzadko.

Wyraźny podział filmu na kolejne etapy wyznacza również ewolucję samego Zaina, który z każdym dniem na nieprzyjaznym świecie popada w rosnącą apatię. Jak długo to możliwe, trzyma się jedynych ludzi, dla których warto na nim pozostawać. Pozbawiony ich obecności, posuwa się do czegoś, co na pozór jest aktem desperackim. Gdy jednak zdajemy sobie sprawę z przeżyć głównego bohatera, jego czyn zostaje pozbawiony aury lekkomyślności. Kluczem do zrozumienia jego postępowania jest zrozumienie fundamentalnej niezgody. Wściekłości i potępienia otaczającego świata oraz wszystkich jego wad, uosabianych przez zepchniętych na margines społeczeństwa rodziców.

Sony Pictures Classics

Symptomatyczne, że Labaki obsadziła się w roli adwokat Zaina. Głos został oddany tutaj libańskiej ulicy, która nie potrzebuje naszego współczucia. Krzyczy o równe szanse i możliwości, marząc o świecie, w którym choć sama egzystencja nie będzie bolesną codziennością. Towarzysząca bohaterowi w późniejszych scenach Rahil uosabia drugą stronę wykluczonych. Tych, którzy zostali wyrzuceni poza nawias tego, co chce widzieć państwo, na podstawie arbitralnych zasad. Kluczowe jest tu jednak podejście do głównych postaci i ich kreacja. Nie ma tu miejsca na użalanie się nad ich losem – jest w nich tak wiele siły i chęci walki o swoje. Żałować wypada świata, który nierówno rozdaje szanse, niektórych skreślając na starcie, skazując zarazem na marzenia o tym, co dla wszystkich powinno być oczywistą codziennością. Nawet jeśli miałaby to być podstawowa ludzka godność.

Spodziewałem się po tym filmie sporo, ale mimo wszystko jestem zaskoczony odpowiedzialnością i empatią, z jaką Nadine Labaki udało się przedstawić bohaterów „Kafarnaum”. Ani na chwilę nie popada w sentymentalizm, nie czyni z Zaina egzotycznej sieroty, której zadaniem jest apelować do sumień ludzi z sytego Zachodu. Za dużo tu świadomości cynizmu otaczającego świata, by z infantylną naiwnością traktować widza. Zdecydowanie jednak ten sam widz nie może liczyć na łatwy i przyjemny seans. „Kafarnaum” to historia ze świata, na który najłatwiej jest spoglądać przez palce. Tutaj zyskuje szanse, by krzyczeć tak głośno, jak to możliwe. By nikt nie mógł udawać, że go nie usłyszał.

Ocena: 4.5/6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.