Pierwsza część Fantastycznych zwierząt podzieliła fanów uniwersum wykreowanego przez J.K. Rowling. Druga odsłona serii, zatytułowana Zbrodnie Grindelwalda stara się być dojrzalsza i wprowadzać dużo więcej kwestii znanych nam z Harry’ego Pottera. Jednak czy takie zagranie jest dobre, a co najważniejsze – wystarczające by połączyć sympatyków Wizarding World?
Po wydarzeniach w Nowym Jorku przedstawionych w pierwszej części serii, Newt Skamander (Eddie Redmayne) wraca do opieki nad swoimi magicznymi przyjaciółmi. Niestety, Grindelwald (Johnny Depp) podstępem ucieka podczas transportu do Wielkiej Brytanii, przez co, znany wszystkim fanom Harry’ego Pottera Albus Dumbledore (Jude Law), prosi Newta o pomoc w walce z Grindelwaldem. Na ekranie pojawiają się także postaci znane nam z pierwszej części, takie jak Jacob (Dan Fogler), Queenie (Alison Sudol) czy Tina (Katherine Waterston), jak i wielu nowych bohaterów.
Jak to w filmach bywa, mnogość wątków i postaci zaczyna powodować mętlik w głowie. Podobnie jest i w Zbrodniach Grindelwalda, gdyż poza porządnym prologiem i niesamowitym zakończeniem film nie pokazuję zbyt wiele. Co prawda, mamy kolejne gonitwy za magicznym stworami, dziesiątki zaklęć i mniejsze bądź większe zagwozdki naszych głównych bohaterów, jednak jeśli serię tę można by porównać do drogi przez labirynt, to druga część Fantastycznych Zwierząt niezbyt nas przybliża do wyjścia z niego. Choć film trwa ponad 130 minut, to rzeczywistej treści wystarcza tak naprawdę do zapełnienia filmu o połowę krótszego. Mimo przyjemności z oglądania filmu, nadal odczuwałem pewne zakłopotanie, jako że natłok wydarzeń i zwrotów akcji staje się męczący.
Wiele osób miało sporo zastrzeżeń co do roli Johnny’ego Deppa jako Grindelwalda. Jedni mówili, że aktor się wypala, drudzy, że całkowicie nie pasuję do roli takiego villaina, a jeszcze inni, że będziemy oglądać „złą” wersję Jacka Sparrowa. W moim mniemaniu jednak Johnny Depp jako podstępny, potężny i mroczny czarodziej sprawdził się wyśmienicie. Miał idee, miał cel, a co najważniejsze, to że miał charyzmę wystarczającą do przekonania do swoich racji. Wiadome było, że pokonanie go nie będzie należeć do łatwych zadań. Pozostali aktorzy również trzymają poziom. Newt jest nadal bardzo specyficzny, a w relacji z Tiną staję się bardzo, ale to bardzo zakłopotanym chłopcem. Tina dalej chce bliżej poznać różdżkę Skamandera, Jacob ciągle jest zakręconym mugolem w świecie magii, a Queenie wciąż gra urokliwą czarodziejkę, mimo jej wielkiej przemiany podczas przebiegu akcji. Nic dodać, nic ująć.
Kontynuacja Fantastycznych zwierząt pcha historie do przodu i wprowadza multum nowych wątków. Sceny są przemyślane, a cały film składa się w naprawdę dobrze wyglądającą całość. Jednak momentami nadmiar treści, które tak naprawdę nie rozbudowują zbytnio opowiadanej historii, zaczyna przeszkadzać. Pomijając to, nadal mamy świat pełen magicznych istot, magii oraz barwnych postaci ze świata Harry’ego Pottera.
W kategorii filmu fantasy to Zbrodnie Grindelwalda plasują się całkiem wysoko. Jest to przecież świat, z którego magia wylewa się z kinowych ekranów. Co prawda, jest to produkcja celowana do wielbicieli Harry’ego Pottera, aczkolwiek każdy fan fantasy znajdzie coś dla siebie . Jednak trzeba zaznaczyć, że jeśli ktoś nigdy nie ekscytował się na widok czarodziejskich pojedynków czy Hogwartu, to ten seans tego raczej nie zmieni. Ja jednak należę do zwolenników Wizarding World, więc śmiało mogę polecić kontynuacje Fantastycznych Zwierząt jako kawał dobrej fantastyki. Nawet mimo tego, że twórcy wrzucili do wora zdecydowanie za dużo tematów.
OCENA: 3.2/6