Choć 365 dni wejdzie do polskich kin na tydzień przed świętem zakochanych, trudno wyobrazić sobie inny film na szczycie box office’owego zestawienia podczas walentynkowego weekendu w polskich kinach.

Gdy w 2015 roku do kin trafiło Pięćdziesiąt twarzy Greya, obserwatorzy polskiego box office’u dopiero na kilka dni przed premierą filmu zdali sobie tak naprawdę sprawę, że mają do czynienia z „czymś naprawdę wielkim”. Sale zarezerwowane lub wykupione do ostatniego miejsca oraz kolejne seanse dodawane do weekendowego repertuaru zgodnie z popytem (w walentynkową sobotę w tych największych multipleksach było ich nawet dwadzieścia). Film trafił do kin bodajże w szczytowym momencie popularności powieści E.L.James, przy czym szczególnym zainteresowaniem cieszył się, m.in. w Polsce oraz kilku innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie ustanowił rekordy otwarć wszech czasów. Rodzime kina podczas premierowego weekendu odwiedziło 834 479 widzów. Do tej pory jest to drugi najlepszy wynik otwarcia w naszym kraju.

Pięć lat później mamy do czynienia z podobnym fenomenem. Tym razem zamiast amerykańskiej studentki jest polska turystka, przystojnego biznesmena czepiącego przyjemność z BDSM zastępuje przystojny włoski mafioso, którego hobby jest najwyraźniej uprowadzanie kobiet, a z deszczowego Seattle przenosimy się na śródziemnomorską Sycylię. 365 dni to film bazujący na bestsellerze autorstwa Blanki Lipińskiej o tym samym tytule (500 tys. sprzedanych egzemplarzy / za Wikipedią i jej źródłami), który można byłoby nazwać – bardzo stereotypowo oczywiście – „mokrym snem każdej kobiety”:

Dystrybutor filmu nie idzie jednak drogą wyznaczoną przez Greya. Zamiast tego przejmuje strategię obraną cztery lata temu przez twórców Planety Singli. Polska komedia romantyczna wystartowała w 2016 roku na tydzień przez weekendem walentynkowym notując otwarcie na poziomie 202 812 widzów (244 948 z pokazami przedpremierowymi). Tydzień później widownia wzrosła jednak aż o 159% do 524 455 osób, co było wtedy najlepszy w historii polskiego box office’u wynik odnotowany podczas drugiego weekendu wyświetlania jakiegokolwiek filmu.

Co to oznacza dla 365 dni? Strategia osłabienia premierowego weekendu kosztem drugiego z Walentynkami  – choć przy mniejszym wzroście widowni niż w przypadku Planety Singli ze względu na (znacznie) mocniejszy prognozowany wynik otwarcia) może być wprawdzie odebraniem polskiemu filmowi erotycznemu szansy na ustanowicie nowego rekordu, który obecnie należy do Kleru (935 357 widzów), z drugiej jednak strony może przyczynić się do osiągnięcia lepszego rezultatu w rozrachunku końcowym. Odciążenie walentynkowego weekendu poprzez rozładowanie jego prawdopodobnie ogromnej widowni w pierwszych dniach pomaga bowiem uniknąć sytuacji, w których zainteresowani filmem widzowie – mimo bardzo szeroko prowadzonej dystrybucji i dużej liczby seansów – nie dostają się na wybrany pokaz ze względu na brak wolnych miejsc, później z kolei rezygnują całkowicie z seansu w kinie.

W tym przypadku pokazy premierowe mogą być postrzegane na równi z pokazami przedpremierowymi innych produkcji w kontekście ich potencjalnej siły napędzającej marketing szeptany. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie ci najbardziej podekscytowani fani powieści wybiorą się do kin w pierwszych dniach i że to właśnie im film ten – bez względu na ogólną jego recepcję przez krytyków i innych widzów – spodoba się, o czym będą mogli poinformować zainteresowane osoby ze swojego otoczenia. Strategia ta nie jest oczywiście niczym nowym, jednak jej zastosowanie pokazuje, że dystrybucja 365 dni jest przemyślana i dobrze zaplanowana, nawet biorąc pod uwagę stosunkowo późne rozpoczęcie kampanii marketingowej i publikację zwiastuna, który – swoją drogą – na świeżo założonym profilu Blanki Lipińskiej na YouTube zgromadził ponad 500 tys. wyświetleń w ciągu pierwszych sześciu godzin (w momencie publikacji tekstu jest już prawie 1,5 mln).

Wiele wskazuje więc na to, że film w reżyserii Barbary Białowąs (Big Love) jest na najlepszej drodze do odniesienia ogromnego sukcesu w polskich kinach. Nie obejdzie się jednak bez przeszkód. Wprawdzie tego samego dnia co 356 dni do polskich kin trafi komiksowa produkcja Ptaki nocy, to jednak startujący tydzień później Zenek powinien stanowić znacznie większe zagrożenie. Produkcja TVP jest skrojona pod walentynkową premierę (plakat z taglinem „Król Walentynek jest tylko jeden”), choć widzowie zamiast historii miłosnej otrzymają biografię gwiazdy disco polo i Telewizji Publicznej. Póki co nie pojawił się jednak nawet zwiastun tego filmu, więc do końca nie wiadomo, czego się po nim spodziewać.

Obecnej popularności Zenka Martyniuka nie można lekceważyć (dziesiątki, a nawet setki milionów wyświetleń jego utworów na YouTube oraz liczne telewizyjne występy). Zastanawiać może jednak to, czy w tym szale chodzi tak naprawdę o niego, czy głównie o jego muzykę (której w filmie zapewne nie zabraknie). Prawda leży zapewne gdzieś po środku, a dopiero wyniki ze sprzedaży biletów pokażą, jak duży jest popyt na film biograficzny o tej właśnie postaci. Osobiście mam przeczucie, że jest on mniejszy, niż wskazuje na to szum wokół niej pompowany po części w niezbyt organiczny sposób. Z drugiej jednak strony, nawet start z poziomu dwustu lub trzystu tysięcy sprzedanych biletów (czyli mniej więcej poziom wyniku otwarcia Disco Polo z 2015 roku / 244 160 widzów), który należałoby uznać za spory sukces, może okazać się niewystarczający, żeby pokonać 365 dni podczas weekendu z Walentynkami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.