Pierwsze półrocze 2018 roku już za nami, czas więc na krótkie podsumowanie. Nie ma rekordu frekwencji jak w poprzednich latach. Już pierwszy kwartał ledwo wyszedł na plus względem roku 2017. Miał 200 tys. sprzedanych biletów więcej, ale jednak. Wraz z początkiem drugiego kwartału pogoda uległa znacznej poprawie, co niekorzystnie wpłynęło na frekwencję w pierwszych tygodniach kwietnia. Wiem, że ten argument często jest podważany, jednak każdy długoletni obserwator polskiego rynku kinowego wnioski ma te same. Pogoda rozdaje karty, zwłaszcza po szarej jesieni i zimie, kiedy ludzie są spragnieni słońca. Na domiar złego piękna pogoda utrzymywała się cały drugi kwartał. Efekt jest taki, że 200 tys. przewagi, zmieniło się w ponad 1.5 mln straty. Widownia z pierwsze sześć miesięcy wyniosła około 26,84 mln (nie mam niestety dokładnych danych) w porównaniu z 28,4 mln w 2017 roku.

Doskonale za to radzi sobie polskie kino. W zeszłym roku w pierwszej 10 był tylko jeden polski film, za to na pozycji pierwszej, Sztuka kochania. W I półroczu 2018 są tam aż cztery polskie produkcje, Pitbull ostatni pies, Podatek od miłości, Narzeczony na niby i Kobiety mafii. Każda z nich przekroczyła widownię miliona widzów, a ostatni tytuł nawet dwa miliony. Na polskie tytuły kina sprzedały około 7,4 mln biletów, co oznacza udział w rynku na poziomie około 28%.

Dużo słabiej radziły sobie animacje. Pisałem już o tym po I kwartale roku, że animacje przyczyniają się do spadku widowni w tym roku, a teraz tę tezę podtrzymuje. W pierwszej 10 jest tylko jedna i to na miejscu 9, Fernando z widownią rzędu 802 tys. Natomiast w zeszłym roku na koniec półrocza, mieliśmy dwie animacje z ponad milionową widownią, Sing – 1 mln 638 tys. i Smerfy – 1 mln 204 tys. i jeszcze dwie z wyższą widownią od walecznego byka, Dzieciak rządzi – 886 tys. i Gru Dru i Minionki – 819 tys. (po tygodniu wyświetlania). Zabrakło w tym roku dużych tytułów, na które ludzie chodziliby tłumnie całymi rodzinami, które jednocześnie są nie do przeoczenia w kinie.

 

Było jednak kilka miłych niespodzianek, o których nie mogę nie wspomnieć. Pierwsza pojawiła się już w styczniu. Był nią  Cudowny chłopak. Weekend premierowy nie zapowiadał fajerwerków, ot dobra produkcja z niezłym otwarciem na poziomie 63 tys. Jednak co ta produkcja wyczyniała w kolejnych tygodniach wyświetlania, przejdzie chyba do historii box office (informowałem was o tym na bieżąco na łamach fanpage’u 😉 ). Film ma obecnie 1 mln 362 tys. widzów. Długo się zastanawiałem czy uda się tej małej produkcji przeskoczyć finał Greya w naszym kraju, zabrakło niewiele, około 2,5 tys. widzów, ale jak poinformował mnie dystrybutor Monolith film wciąż jeszcze grany, więc może do końca wakacji uda się osiągnąć ten cel.

Drugą niespodzianką był dziewiętnasty już film ze stajni Marvel Cinematic Universe. Kiedy na początku roku, prognozowałem, że film się otworzy ze 370 tys. widzów, a skończy na prawie 1,2 mln, nikt nie chciał się ze mną zgodzić. Okazało się, że było nawet minimalnie lepiej, obecnie film przekroczył już 1,22 mln, a po pierwszej niedzieli film widziało prawie 400 tys. widzów. Jest to też jedyny film na podstawie komiksu, który przekroczył milionową widownię w naszym kraju. Co ciekawe miesiąc później do kin weszła inna produkcja komiksowa ‚superhero”, która obecnie okupuje pozycję nr 2 na tej liście. Jest nią Deadpool 2.

Trzecią dużą niespodzianką jest film Pawła Pawlikowskiego #ZimnaWojna. Przed premierą były głosy czy aby dystrybutor nie popełnia błędu, wrzucając ten film na okres letni, dodatkowo z Mundialem w tle. Dziś już wiemy, że była to trafna decyzja, zwłaszcza, że reżyser otrzymał nagrodę w Cannes. Obecnie już ponad 600 tys. widzów zakupiło bilety, a sam film wciąż jest w pierwszej piątce zestawień box office. Ida miała 243 tys. widzów, a część z nich trafiła do kin dopiero przy Oscarowym szumie. To tym bardziej pokazuje jakim sukcesem jest najnowszy obraz Pawlikowskiego.

Nie spełnił pokładanych w nim nadziei Han Solo. Wielu liczyło na 1,5-2 mln widzów, więc taki stan rzeczy jest dla nich zaskoczeniem. Dla niektórych i niżej podpisanego nie było niespodzianki, choć liczyłem na około 800 tys., a teraz jest ledwo 600 tys. widzów.

Zajmujące są też niedziele bez handlu i ich wpływ na oglądalność filmów w ten dzień tygodnia. Na razie nie ma żadnych oficjalnych danych, z którymi możemy nasze przypuszczenia skonfrontować. Jednak z pewnością puste centra handlowe mogą niekorzystnie wpływać na frekwencję.

Czy druga połowa roku pozwoli nam się cieszyć z kolejnego frekwencyjnego rekordu? W końcu do nadrobienia jest ponad 1,5 mln sprzedanych biletów. Nie lada to wyzwanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.