Po zwiastunie Planety Singli 2 nie spodziewałem się żadnych fajerwerków. Co gorsza, obawiałem się, że twórcy wszystkie najśmieszniejsze sceny pokażą w zwiastunie. Niestety obawy były jak najbardziej słuszne, gdyż sam film był mało śmieszny, miejscami bardzo sztampowy, a w co niektórych scenach panowała przytłaczająca miernota.

Zaczynamy od kontrastu – Marcel (Piotr Głowacki) otrzymuję zlecenie na wyreżyserowanie nowego programu z Tomkiem Wilczyńskim (Maciej Stuhr) oraz Anią Kwiatkowską (Agnieszka Więdłocha). Niestety, filmowa para się rozeszła, więc powstaje deal – Ania i Tomek mają udawać do końca programu, że są ze sobą, a potem każdy może pójść w swoją stronę. Nie brzmi to zbyt kreatywnie, ale może to i lepiej, bo jak wiadomo Planeta Singli jest skierowana do widowni, która nie oczekuje zbyt ambitnego i nowatorskiego kina.

Poza Anią, Tomkiem oraz Marcelem mamy również dalszą historię Oli (Weronika Książkiewicz), Bogdana (Tomasz Karolak) oraz Zosi (Joanna Jarmołowicz), którzy spodziewają się kolejnego członka rodziny.  Ola stara się przygotować do porodu przy pomocy Panira (Bartosz Porczyk), sztukmistrza medytacji. Jest on na tyle przystojnym mężczyzną, że Bogdan zaczyna wątpić w swoją męskość i za wszelką cenę stara się ją udowodnić sobie i swojej kobiecie. Powraca również poszukującą miłości mama Ani, Danuta (Krystyna Kwiatkowska) oraz pojawia się absztyfikant Ani, Aleksander (Kamil Kula).

Same sytuacje i korelacje między postaciami powinny już tworzyć komizm, który oczywiście twórcy starają się poprawić. Niestety nieudolnie. Mimo tego, że ten film z założenia miał być komedią, naprawdę rzadko potrafi śmieszyć. Praktycznie wszystkie zabawne sceny zostały umieszczone w zwiastunie. Nawet na sali kinowej ludzie nie śmiali się do rozpuku, mimo tego, że zazwyczaj można było usłyszeć śmiech, gdy padały „ultrazabawne” wulgaryzmy. Za to często pojawiało się zażenowanie na mojej twarzy, gdy kolejny raz padały żarty przeklejone wprost z książeczek 1001 najlepszych dowcipów. Pełno było również humoru sytuacyjnego, który mógł być dobry, ale zazwyczaj był po prostu oklepany, niezbyt udany i co najgorsze, wykorzystany już przy okazji mnóstwa innych komedii. Humorowi nie pomogło również aktorstwo, które nie powalało. I to nie tak, że było one kiepskie, po prostu było pozbawione smaku i nie definiowało sensu scen. Role takie jak mama Ani czy Aleksandra są po prostu puste, zapomina się je zanim się wyjdzie z kinowej sali.

Trzeba przyznać jednak, że „Planeta singli 2” ma także dobre strony. Fabuła jest spójna i logiczna, brniemy cały czas do przodu, czasami się uśmiechając, jednak częściej czując zakłopotanie spowodowane tym, co dzieje się na ekranie. Mimo tego, że film trwa dwie godziny, to i tak w żadnym momencie nie chciałem wyjść z sali. Po prostu nie jest nudno, cały czas się coś dzieje. Dialogi są całkiem przyjemne, poza paroma wyjątkami, które nie brzmiały naturalnie. Samo zakończenie jest energiczne i przyzwoite, chociaż odstaję od finiszu pierwszej Planety Singli. Czasami również trafią się sytuacje, takie jak rozmowy-przerywniki między Tomkiem a Olafem (Mateusz Biernat), które cieszą i bawią naraz. Niestety, wszystko co dobre w tym filmie, pojawia się tylko od czasu do czasu.

I jak już wspominałem, film celuję w grupę, która nie chcę nic ambitnego, dlatego też twórcy nie idą po praktycznie żadne ciekawe rozwiązania. Dostajemy kolejną polską komedię romantyczną, z niezbyt wyrafinowanym humorem i aż do bólu przewidywalnym zakończeniem. Co prawda, nie jest to najniższa półka w polskich filmach, jednak Planeta Singli 2 nawet nie próbuję niczym zaskoczyć, a w pewnych momentach wręcz tylko żenuje. Szkoda, bo jestem pewien, że potencjał był i można było go wykorzystać dużo lepiej.

OCENA: 2.5/6

3 Comments on “Planeta singli 2 – recenzja”

    1. Pewnie masz racje, bo wygląda na to, że trzecia część to już tylko skok na kasę. A szkoda, bo pierwsza Planeta Singli była o niebo lepsza od typowych polskich komedii romantycznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.