Lato powoli dobiega końca i zbliża się jesień, która rozpoczyna sprzyjający polskim produkcjom okres w kinach. Podczas pierwszego powakacyjnego weekendu na ekranach pojawiły się aż dwie rodzime nowości. Choć obie były wyświetlane bardzo szeroko (ok. 350 ekranów), zgromadziły razem tylko nieco ponad 60 tys. widzów. To kolejne wyprodukowane w naszym kraju filmy, które mają problem ze zgromadzeniem zadowalającej widowni w postpandemicznej rzeczywistości.

Od początku pandemii (ok. 30 miesięcy) tylko jeden polski film przkeorczył pułap miliona widzów (Dziewczyny z Dubaju1 163 496), a zaledwie cztery kolejne dobiły do pułapu pół miliona sprzedanych biletów:

  • Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4756 329 widzów
  • 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy – 721 568 widzów
  • Pętla569 716 widzów
  • Furioza500 902 widzów

W tym samym czasie wiele hollywoodzkich filmów odnosiło sukcesy, które pokrywały się w dużym stopniu z ich box office’owym potencjałem. Zainteresowanie kinem nie wróciło jeszcze do poziomu sprzed pandemii. W Polsce w znacznym stopniu przyczynia się do tego rozczarowująca postawa polskich filmów. Jaka jest tego przyczyna, ciężko jednoznacznie określić. W czasach szalejącej inflacji polscy widzowie zdają się dużo świadomiej wydawać pieniądze, także te przeznaczone na rozrywkę, w tym kino. Być może wprowadzone dotychczas do kin polskie filmy w ocenie wielu Polaków nie były warte przeznaczania swojego wolnego czasu na seans oraz fuduszy na bilet kinowy. Pośród polskich filmów niewiele jest takich, które ze względu na swoją stronę wizualną wymagałyby seansu na dużym ekranie. Być może pojawianie się w ostatnim czasie wielu polskich nowości krótko po premierze kinowej w serwisach streamingowych jest kolejnym powodem? A może to kwestia marketingu?

Ważnym testem kondycji polskich filmów w naszych kinach może okazać się na początku listopada premiera Listów do M. 5. Choć w następnych miesiącach na ekranach pojawi się kilka dużych rodzimych produkcji, to będą one jednak pozbawione box office’wych punktów odniesienia, jakie posiada piąta część popularnej serii. Przypominamy, że pierwsze trzy części zgromadziły w okolicach 2,5-3 mln widzów, z kolei część czwarta ominęła kina ze względu na pandemię i wylądowała od razu na VOD. Warto również zaznaczyć, że komedie romantyczne, czyli gatunek, który przez wiele lat dominował w rankingach popularności pośród polskich filnów, stracił na swojej sile oddziaływania (choć dopiero dekadę później, niż w Hollywood, gdzie w kinach praktycznie nie liczy się już w ogóle). Wprawdzie na początku roku 8 rzeczy, których nie wiecie o facetach zgromadziło ponad 400 tys. widzów, to jest to wynik słabszy o ponad 700 tys. niż w przypadku pierwszej części z 2016 roku. Z kolei walentynkowa premiera Miłość jest blisko ledwo przekroczyła pułap 100 tys. widzów, przegrywając z hollywoodzką konkurencją, Wyjdź za mnie (szczunkowo ok. 195 tys. widzów).

Poczas minionego weekendu na ekrany trafiła także komedia romantyczna – Szczęścia chodzą parami. Pierwotnie film ten miał wyjść w marcu tego roku. Jego pokazy przedpremierowe odbyły się już także w ramach sylwestrowych maratonów. Wynik otwarcia – choć mniej więcej zgodny z naszymi niezbyt wygórowanymi oczekiwaniami – można generalnie uznać za słaby, dający jednak pierwszą pozycję w weekendowym zestawieniu: 33 294 widzów na 357 ekranach. To otwarcie zbliżone do tego, które miesiąc temu odnotowała polska komedia obyczajowa, Każdy wie lepiej. Tamten film zgromadził do tej pory prawie 140 tys. widzów. Po premierowym weekendzie na koncie Szczęścia chodzą parami znajduje się 42 715 sprzedanych biletów. Jeszcze słabiej spisał się Kryptonim Polska, który – sądząc po zwiastunach – bierze w prześmiewczy sposób na tapet wiele aktualnych i głośnych tematów z polskiej rzeczywistości politycznej i medialnej. Mimo tematyki i kilku znanych twarzy w obsadzie na 342 ekranach udało mu się zgromadzić zaledwie 27 097 osób.

Mimo dwóch nowości, które zajęły bardzo dużo miejsca w polskich kinach, ogólna frekwencja zmalała po raz kolejny o jakieś 20% i wyniosła tym razem nieco ponad 200 tys. Do tego spadku przyczynił się także spory ubytek widowni na After 4 (-68%). Wynik z premierowego weekendu tego filmu (69 tys.) składał się w znacznym stopniu z widowni z maratonów. Tym razem czwarta część popularnej serii zgromadziła nieco ponad 22 tys. widzów, co daje jej w sumie 171 378 sprzedanych biletów. Ostatecznie uda jej się przekroczyć pułap 200 tys., choć wynik końcowy będzie prawdopodobnie najsłabszy w całej serii:

  • After – 355 823 widzów
  • After 2 – ok. 230 tys.
  • After. Ocal mnie – 257 234

Aktualne TOP20 tego roku, wraz z uwzględnieniem filmów UIP, prezentuje się mniej więcej tak:

Źródło: boxoffice.pl via Stworzyszenie Filmowców Polskich

3 Comments on “Quo vadis, polskie kino? Podsumowanie weekendu.”

  1. W tej pierwszej piątce od 30 miesięcy są tylko dwa filmy PISF, a to on odpowiada za prawie wszystkie produkcje w Polsce. Jeśli nie potrafili ludzi zainteresować nawet Kaliną Jędrusik, powieścią Masłowskiej, itd, to polskie kino zmierza donikąd.

  2. Są od 20 lat bardzo popularne i modne wśród młodzieży, a to ona głównie chodzi do kina. O masowości to niestety zapomnijmy, niechby te filmy miały chociaż mniej wstydliwą widownię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.