Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat w kinie utworzył się nowy minigatunek, który można nazwać kinem aborcyjnym. Dzieła poruszające problematykę praw kobiet w tym zakresie tworzyli Mike Leigh (Vera Drake), Cristian Mungiu (4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni) czy – całkiem niedawno – Eliza Hittman (Nigdy, rzadko, czasem, zawsze), a po części również Celine Sciamma (Portret Kobiety w ogniu). W 2021 roku na festiwalu w Wenecji triumfował kolejny film tego typu – Zdarzyło się, spod ręki Audrey Diwan, oparty na autobiograficznej książce tegorocznej noblistki – Annie Ernaux. Czy film Francuzki stoi jednak na własnych nogach i ukazuje temat w jakkolwiek nowatorski sposób?
(możliwe spoilery)
Anne (wybitna w roli Anamarie Vartolmei) to jedna z najlepszych studentek literatury na swoim wydziale, a przyszłość wiąże z karierą nauczycielki. Nie chce bowiem podzielić losów przyjaciółki i pracować w fabryce, czy nawet rodziców, którzy utrzymują się z prowadzenia małej kawiarni. Ma ułożony plan na swoje życie i pragnie się go trzymać. Niestety, zalicza wpadkę – jest w ciąży. W okresie i miejscu, w którym rozgrywa się akcja (Francja 1963), jest to dla ambitnej studentki problem dużej wagi. Aborcja jest nielegalna, a za usunięcie ciąży grozi więzienie. Lekarze odmawiają pomocy, przyjaciółki odwracają się plecami. Anne musi wziąć wszystko w swoje ręce i zaryzykować zdrowiem albo nawet i życiem.
Zdarzyło się najbliżej do 4 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni Cristiana Mungiu – choćby dlatego, że akcja filmu Diwan również rozgrywa się w przeszłości i również obserwujemy losy studentki mieszkającej w obskurnym akademiku, która jest zdana na siebie i musi szukać rozwiązania w tzw. podziemiach. Diwan jednak nie kopiuje treści laureata Złotej Palmy – w przeciwieństwie do dzieła Mungiu, którego film zobrazował jeden intensywny i decydujący dzień z życia rumuńskiej studentki, osadza akcję filmu na przestrzeni 12 tygodni, podkreślając to dodatkowo informującymi o tym napisami na ekranie. Są one jak kręgi piekła u Dantego, przez które nasza bohaterka musi przebrnąć, dodajmy, sama. To również nowość w tym minigatunku. Anne, w przeciwieństwie do Otilii i Autumn z wspomnianych wcześniej filmów Mungiu i Hittman, nie dostaje pomocy od koleżanek, wręcz przeciwnie, pomijając kilka bliższych jej osób, jest ona wręcz prześladowana i wyzywana od kobiet lekkich obyczajów.
Dzieło Audrey Diwan imponuje pod względem narastającego napięcia i niezwykłego realizmu. Francuzka nawet nie próbuje kolorować świata, w którym jest ono osadzone, a sceny zabiegu usunięcia ciąży są niezwykle mocne i oddają realia aborcyjnego podziemia, gdzie nie ma miejsca ani chęci na czułe słówka czy higieniczne operacje. Nikogo nie obchodzi zdrowie kobiety – liczą się wyłącznie pieniądze i bezpieczeństwo osoby wykonującej tę czynność. Nie ma jednak tutaj mowy o przesadnej fetyszyzacji czy punktowaniu brutalności przez Diwan – Francuzka zwyczajnie chce nam pokazać jak bardzo zdeterminowana jest Anne w swoich czynach. Dla niej potencjalny uszczerbek na zdrowiu czy nawet utrata życia nie są istotne, konieczność urodzenia dziecka w tym momencie byłaby niemal tym samym – zamknęłaby drogę do marzeń i szczęśliwego życia.
Zdarzyło się, choć jest dopiero drugim pełnometrażowym filmem Audrey Diwan, śmiało można nazwać dziełem dojrzałej już autorki, operującej znaczeniami mis-en-scene w sposób nad wyraz umiejętny i świadomy. Jest to też w pewnym sensie subtelny manifest przeciwko ograniczaniu wolności kobiet. Bo Francja lat 60 nie różniła się pod tym względem zbyt mocno od wielu miejsc w dzisiejszym świecie (w tym Polski), może dlatego oglądając ten film mamy wrażenie obcowania z dziełem współczesnym.