W pierwszej połowie lat 90-tych szefostwo biznesowej stacji telewizyjnej CNBC rozpoczęło tworzenie kanału America’s Talking. W 1996 roku zostanie on przekształcony w MSNBC, który przeszło dwie dekady później będzie symbolem liberalnego nurtu amerykańskich mediów, na równi ze znienawidzonym po prawej stronie „New York Timesem”. Ale nie o tym jest ta historia.
Za stworzeniem pierwszego konkurencyjnego dla CNN kanału newsowego stał Roger Ailes – ten sam, który tuż po odejściu z RCA Corporation otrzyma od Ruperta Murdocha misję stworzenia konserwatywnej stacji informacyjnej. Tej historii nie dowiecie się jednak z filmu „Gorący temat”. Opowieść o Rogerze Ailesie, z którą film musi być porównywany, przedstawiło w ostatnim roku Showtime (u nas HBO) w serialu „Na cały głos”. Złoty glob, którego otrzymał Russell Crowe, nie tylko podniósł poprzeczkę portretującemu tę samą postać Johnowi Lithgowowi, ale i sprawił ustawił film Jaya Roacha na nieco przegranej pozycji w całym porównaniu.
O ile „Na cały głos” skupia się na Ailesie, „Gorący temat” bierze na warsztat wycinek większej opowieści – sprawę molestowania seksualnego w Fox News, gdzie sprawcą był Roger Ailes oraz powstania warunkowanego takimi relacjami mechanizmu rozwoju karier. O ile w serialu fabularnie krążyliśmy wokół twórcy potęgi Fox News, w filmowej wersji głównymi bohaterami są kobiety – znajdująca się na szczycie dziennikarskiego łańcucha pokarmowego Megyn Kelly (Charlize Theron), odstawiona na boczny tor Gretchen Carlson (Nicole Kidman) oraz stawiająca pierwsze kroki na drodze korporacyjnego sukcesu Kayla (Margot Robbie).

Fabuła porusza się wielotorowo, dość luźno splatając wątki opierające się na trzech kluczowych postaciach, dodatkowo jeszcze poświęcając nieco miejsca Ailesowi. Pojawia się tu jednak pewien kłopot narracyjny – ręka Charlesa Randolpha, współscenarzysty „Big Short”, jest bardzo dobrze widoczna. Obserwujemy znaną nam już postać wszechwiedzącego narratora, który zarazem przybliża nam wydarzenia, jak i sam jest ich uczestnikiem, nieobdarzonym jednak tą samą wiedzą. Brak tu jednak konsekwencji, jaką wykazywał się w duecie z Adamem McKayem, przez co scenariusz wygląda bardziej jak wytwór przeciętnego naśladowcy, nie zaś kolejna pozycja w dorobku charakterystycznego twórcy.
„Gorący temat” tak bardzo stara się być filmem ‚aktualnym, poruszającym ważne społeczne tematy’, że przekaz ten przygniata całą resztę. Roger Ailes wzbudza oczekiwane uczucie grozy, nie dowiadujemy się jednak, w czym przejawiała się jego siła i charyzma, które dawały mu ogromną władzę nad współpracownikami. Krótka w sumie historia bombarduje nas co i rusz kolejnymi wątkami – prezydencką kampanią Trumpa, relacjami łączącymi politykę i media, zmieniającym się kontekstem kulturowym wpływającym na stosunki w miejscu pracy. Wszystko to jest jedynie wspomniane, nie otrzymując należytego rozwinięcia. Kluczowym grzechem jest jednak niewystarczające wytłumaczenie widzowi, jak duża waga oskarżeń ciąży nie tylko na Ailesie, ale przede wszystkim na całym Foksie. Początkowo można wręcz odnieść wrażenie, że sugeruje się jakoby Ailes był posuwającym się nieco za daleko, ale w istocie jednak nieistotnym starcem. To spory błąd, wskazujący na duże błędy w konstrukcji postaci i scenariusza – przy okazji również to dokładnie ta część filmu, gdzie przypominająca „Big Short” narracja całkowicie ustępuje. Czyżby z jakiegoś powodu brakowało tu bardziej konkretnego i dosadnego wyjaśnienia?

Silnie ucharakteryzowana Charlize Theron to chyba najjaśniejsza strona filmu. Nie tylko ze względu na wspomnianą funkcję wprowadzającego narratora, ale i przez bycie jedynym elementem pozwalającym nam się jakkolwiek odnaleźć, przede wszystkim ze względu na prawdziwie zaangażowaną kreację, nadrabiającą nierzadko braki w dialogach. Te z kolei najmocniej wchodzą w paradę Nicole Kidman – jej postać zamiast otrzymać odpowiednią motywację wprost, w mglisty sposób w oczach widza może krążyć między uzasadnioną urazą, a chęcią zemsty na skreślającym ją szefie. Natomiast o ile niemal przezroczysty John Lithgow może obwinić o wiele ograniczający jego funkcję scenariusz, o tyle niestety Margot Robbie za wyjątkiem dwóch scen jest niestety jedynie tłem dla pozostałych kluczowych postaci. Tak, ta Margot Robbie, która została nominowana do Oscara.
Jeśli raz wszedłeś w Foksa, nie znajdziesz innej pracy – mówi kilkoro z pracowników, zdających sobie sprawę, że praca dla prawicowego giganta to z jednej strony winda na szczyty zawodu, z drugiej zaś – wilczy bilet, gdy raz opuścisz zacieśniany zewnętrznymi atakami kolektyw. Podobnie jednak jak w wielu innych wątkach, paralela pomiędzy panującymi w firmie mechanizmami nie jest dociągnięta do końca. „Gorący temat” to film z pewnością ciekawy i potrzebny, a aktualność tematu działa tylko na jego korzyść, wzmacniając siłę oddziaływania. Z drugiej strony daje się wyczuć wysoki poziom ogólności i pewna toporność, powodowana przez ciągłość sportretowanych procesów, trwających przecież do teraz. Czy zatem tak złożone i aktualne opowieści nie nadają się do kina? Wprost przeciwnie, co we wspaniały sposób udowadniał biorący na tapetę skomplikowane mechanizmy światowej finansjery „Big Short”. Ofiary i ich strona opowieści zostały zauważone. Bardzo dobrze. Czy jednak nie zasługiwały, by do ich historii przyłożono się bardziej, być może w nieco już mniej sprzyjającym kontekście społeczno-politycznym? To pytanie pozostawiam otwarte.