Czy istnieje skuteczny przepis na arcydzieło? Ciężko o jasną odpowiedź. Z pewnością wiele wybitnych filmów było predestynowanych do wielkości. Inne osiągnęły nieśmiertelność niejako przy okazji, często docenione po latach. „Faworyta” Yorgosa Lanthimosa to z pewnością wielkie dzieło – na tyle bezdyskusyjnie, że warto o tym pisać już w pierwszym paragrafie. Połączenie kina kostiumowego, najwyższego poziomu technicznego, bardzo dobrego scenariusza i bezpretensjonalnego stylu greckiego reżysera. Czy jednak jest to najlepszy film oscarowego sezonu i – może przede wszystkim – film, który w jakikolwiek sposób zapisze się w historii?

Fabularnie to zaskakująco przyziemna jak na Lanthimosa historia. Punktem wyjścia opowieści jest zażyłość łącząca królową Annę (Olivia Colman) i Lady Marlborough (Rachel Weisz). Królewska faworyta posiada dostęp do królewskiego ucha – z czego z chęcią korzysta premier – oraz stała się zaufaną przyjaciółką monarchini. Gdy jednak na dworze pojawi się jej zubożała kuzynka, Abigail (Emma Stone), relacja duetu przerodzi się w emocjonalno-strategiczny trójkąt, w którym wiele stron zacznie rozgrywać wiele różnych partii. Obrane kierunki fabularne nie są wprawdzie zaskakujące, choć fenomenalnie zagrane, niemal elektryczne stosunki tych trzech postaci, to wspaniała siła napędowa głównej intrygi.

Fox Searchlight

Zbudowana niemal wyłącznie we wnętrzach intymna relacja królowej i walczących o jej przychylność kobiet to absolutny popis umiejętności na najwyższym poziomie. Żeby omówić wszystko po kolei – z pewnością „Faworyta” to przykład jednej z najlepszych, o ile nie najlepszej, kobiecej obsady we współczesnym kinie. Mężczyźni, zwykle prowadzący polityczne rozgrywki, umykają na dalszy plan. I to pomimo przebijających się ciekawych epizodów Nicholasa Houlta i Joe Alwyna. To kobiety stoją w centrum wydarzeń, zarówno pośrednio, jak i bezpośrednio decydując o wszystkich aspektach gry. Tę przestrzeń wspaniale wypełniają tytułowe faworyty – ciężko mi powiedzieć, czy lepiej wypada bardziej stanowcza i dystyngowana Rachel Weisz, czy też dziewczęca i przebiegła Emma Stone. Cóż, na szczęście nie ja głosuję w oscarowym wyścigu. Wspaniały popis daje również Olivia Colman, budując wymagającą postać, nadając jej zarazem współczesnego i historycznie poprawnego charakteru.

Największy bohater kryje się jednak po drugiej stronie kamery. Zarówno podział opowieści na akty, jak i decyzja o kręceniu przy naturalnym świetle, to hołd dla brytyjskiego mistrza kina Stanleya Kubricka. I choć zdjęcia do „Barry’ego Lyndona” robią do dziś wrażenie, Robby Ryan z pewnością również zapisał się wśród ważnych nazwisk dla uczących się operatorskiego fachu. I to nie małymi zgłoskami. „Faworyta” może nie zgarnąć wielu Nagród Akademii – startuje w tak silnie obsadzonych kategoriach, że z trzech nominacji aktorskich, głównej i reżyserskiej, może nie wyciągnąć żadnej statuetki. Za zdjęcia jednak jest moim absolutnym ulubieńcem. Z resztą to w pozostałych kategoriach widać wielką jakość filmu – choćby w odtworzonej z pietyzmem scenografii i pięknych kostiumach.

Fox Searchlight

Film Lanthimosa można porównać do zaproszenia na obiad wśród wyższych sfer. Zadbano tu nie tylko o posiłek – całość jest odpowiednio skomponowana, od intrygującej przystawki, po satysfakcjonujący deser. Dodatkowo wszyscy goście dopasowali się ubiorem, gospodarze zadbali o właściwą muzykę, a pan domu nie uderza w patetyczny ton i czasem pozwala sobie na rubaszny żart, nie przekraczając jednak granicy dobrego smaku.

Reżyser podejmuje się pracy dla amerykańskiego studia, przy czym poległo już wielu ciekawych artystów kina. Daleko mu do artystycznych poszukiwań „Alp”, czy nowatorstwa „Lobstera”. Nie o to tu jednak chodziło – „Faworyta” to wspaniały przykład syntezy kina artystycznego i rozrywkowego. Film kostiumowy i historyczny, choć niesamowicie współczesny w charakterze i wymowie. Mariaż dreszczowca, dramatu i komedii. Połączenie europejskiego podejścia do kina z amerykańską lekkością. Przepustka do świata pełnej wolności twórczej dla Yorgosa Lanthimosa i pozycja obowiązkowa za 2018 rok.

Ocena: 5.5/6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.