Premiery w ten weekend nie są szczególnym zagrożeniem dla starszych tytułów. Rzadko podczas zimy w polskich kinach trafia się taki weekend.

Najszerzej graną nowością będzie „Mia i Biały Lew”. To kolejna już opowieść familijna wprowadzana do kin podczas ferii. Nie ma się czemu dziwić, skoro w tym okresie niemal wszystkie takie tytuły osiągają dużo lepsze wyniki niż w innych terminach. Długość ich życia na srebrnym ekranie jest również nienaturalnie wydłużona. Nie będę nawet udawał, że jestem zaznajomiony z tym tytułem, jako że nie widziałem nawet zwiastuna. Jednak sprzedaż, zwłaszcza w województwach gdzie są ferie, wygląda przyzwoicie. Na fajerwerki chyba nie ma co liczyć. Dopiero od tygodnia rewelacyjnie się sprzedaje „O Psie, Który Wrócił Do Domu”, nadal wysoką oglądalność mają „Ralph Demolka w Internecie” i „Asterix i Obelix: Tajemnica Magicznego Wywaru”. Myślę, że otwarcie w granicach 40 tysięcy wchodzi w grę. Może będzie ono trochę wyższe.

Drugą i ostatnią premierą, która ma sporą ilość kin jest „Arktyka” z Madsem Mikelsenem. Filmy ze śnieżnym klimatem potrafią się u nas nieźle sprzedać („Everest” – 528 891) lub zawieść oczekiwania („Na Granicy” – 91 870). Kameralny dramat to jednak jeszcze zupełnie inna liga. Nie wierzę w wielki sukces tego obrazu, zwłaszcza, że nie będzie w ogóle grany w sieci Cinema City. Mimo to powinien osiągnąć przyzwoity wynik na poziomie 14 tysięcy widzów.

Starsze tytuły powinny zanotować niewielki otwarcia. Choć sytuacja może wyglądać zgoła inaczej, gdy mniejszy ruch przy premierach spowoduje większy odpływ widowni. Zakładam jednak optymistyczny scenariusz.

Widownia weekendowa powinna sięgnąć 900 tys. widzów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.