Jakiś czas temu zaczęliśmy się zastanawiać, czy jest jeszcze nadzieja na sukces polskiego filmu w kinach. Ostatnie trzy tygodnie pokazały jednak, że rodzime filmy mogą być nadal przebojami, ponieważ Johnny przekroczył właśnie pułap 500 tys. widzów i jest drugim największym polskim przebojem tego roku, z kolei dokumentalny film Ania wystartował z poziomu 120 tys. widzów, osiągając szóste najlepsze tegoroczne otwarcie.
Numerem jeden weekendu i póki co największą box office’owa niespodzianką roku, przynajmniej pośród polskich filmów, jest Ania. Jeszcze krótko przed premierą zauważalne było duże zainteresowaniem tym tytułem (np. bardzo dobre wyniki wyświetleń zwiastuna), jednak ciężko było określić, jak bardzo film dokumentalny zainteresuje polską widownię. Ania zgromadziła podczas swojego premierowego weekendu jednak aż 120 tys. widzów. To szóste najlepsze otwarcie w tym roku (nie licząc filmów UIP), drugie dla polskiego tytułu. Nie przypominamy sobie także innego filmu dokumentalnego z tak dobrym otwarciem.
Sukces produkcji TVP, która tak naprawdę równie dobrze mogła zostać wyemitowana od razu w telewizji, ma zapewne związek z dużym szumem medialnym, jaki wywołała osiem lat temu śmierć (a wcześniej także choroba) Anny Przybylskiej, aktorki znanej masowej widowni przede wszystkim z roli sympatycznej Marylki Baki z serialu Złotopolscy. Jej rocznica przypada właśnie na początek października (05.10.). W okolicach premiery tytuł ten był także mocno promowany przez Telewizję Polską, choć to akurat nie zawsze przekłada się na gwarantowany sukces lub zgodną z oczekiwaniami oglądalność. Na początku 2020 roku mimo obszernej kampanii reklamowej i dobrego otwarcia (241 tys.) Zenek, okazał się ostatecznie dla wielu dość sporym rozczarowaniem, jako że po dużych spadkach zgromadził w sumie tylko nieco ponad pół miliona widzów.
Mimo dwukrotnie niższego otwarcia Ania powinna zgromadzić ostatecznie więcej widzów niż film biograficzny o Zenku Martyniuku. Podczas premierowego weekendu dokument był wprawdzie nowością z największą liczbą kopii, jednak generalnie wyświetlano go na mniejszych salach. Tytuł ten miał również przypuszczalnie mniej seansów niż dwie inne polskie premiery: Miłość na pierwszą stronę oraz Apokawixa. Oba te tytuły znalazły się w cieniu zwycięzcy minionego weekendu i zgromadziły odpowiednio tylko 28 437 widzów i 21 982 widzów. Tak to już po prostu jest, że nie można mieć wszystkiego… W związku z tym od piątku dojdzie zapewne do sporych zmian w repertuarach – Ania otrzyma więcej miejsca kosztem tamtych dwóch filmów. Biorąc pod uwagę bardzo duże zainteresowanie tytułem i to, że podczas premierowego weekendu sale były w wielu przypadkach wypełnione do ostatniego miejsca i ciężko było dostać miejsce w niektórych kinach, można liczyć na niski spadek podczas drugiego weekendu.
Drugim największym przebojem tej jesieni w kinach jest Johnny, który właśnie przekroczył pułap pół miliona widzów. Do końca weekendu tytuł ten obejrzało 463 463 osoby, co już w niedzielę dawało mu drugie miejsce pośród największych tegorocznych rodzimych filmów roku. Do tej pory lepiej sprzedała się tylko komedia Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4 (760 485). Jeśli Johnny nie zwolni tempa, do już niedługo powinien stać się polskim numerem jeden tego roku.
Na powyższej liście brakuje Niewidzialnej wojny. Najnowszy film Patryla Vegi odnotował aż 75-procentowy spadek względem i tak fatalnego otwarcia i zgromadził tym razem już tylko nieco ponad 7 tys. widzów (dziesiąte miejsce w oficjalnym TOP10). Po dziesięciu dniach na jego koncie znajduje się zaledwie 45 734 widzów. Ostatecznie tytuł ten może skończyć z widownią w okolicach 60 tys.. Będzie to zdecydowanie najgorszy rezultat w karierze Vegi.
W oficjalnej pierwszej dziesiątce brakuje trzech filmów dystrybutora UIP. Najlepszy wynik osiągnął przypuszczalnie Bilet do raju (ok. 55 tys.), który ogólnie mógł już przekroczyć pułap 200 tys.. Ten sam pułap przekroczyła prawdopodobnie animacja Tedi i szmaragdowa tablica (30 tys. podczas trzeciego weekendu). Tymczasem więcej niż 100 tys. na swoim koncie posiada horror Uśmiechnij się, który podobnie jak na innych rynkach trzyma się u nas bardzo mocno (ok. 45 tys., czyli tak jak podczas premierowego weekendu przed tygodniem).
Ogólnie w polskich kinach mogło zostać sprzedanych nieco ponad 500 tys. biletów, co oznaczałoby niespełna 20-procentowy spadek względem poprzedniego tygodnia.
Źródło: boxoffice.pl via Stowarzyszenie Filmowców Polskich