Tegoroczny festiwal rozpoczął nowy film francuskiej reżyserki Maiwenn – Kochanica Króla (Jeanne du Barry) z Johnnym Deppem i samą twórczynią w głównych rolach. Niestety kontynuuje on serię nieudanych inauguracji festiwalu nad Lazurowym Wybrzeżem.
Na poziomie fabularnym Kochanica Króla (ocena: 5) to kolejna wersja znanych już tekstów kultury jak na przykład Pani Bovary. Skromna dziewczyna marzy o życiu w elicie i bogactwie, czyta książki, które te realia odzwierciedlają. Jeanne poznaje Louisa XV, który oczarowany jest nie tylko aparycją, ale charakterem i intelektem głównej bohaterki. Jeśli szukać gdzieś pozytywów to jest to z pewnością warstwa audiowizualna filmu, choć francuska reżyserka zbyt mocno sili się tutaj na oczywiste referencje choćby do klasycznego filmu Kubricka – Barry’ego Lyndona.
W sekcji pobocznej festiwalu premierę pierwszego dnia miał Tiger Stripes (ocena: 7), film Amandy Nell Eu, który jest wciągającą i oryginalnie ukazaną historią coming-of-age. Zaffan jest 12 letnią dziewczyną żyjącą w małej wiejskiej społeczności w Malezji. W pewnej chwili zauważa, że jej ciało się zmienia, co nie jest dobrze przyjęte przez niektórych jej rówieśników.
Tiger Stripes to mocno feministyczna, cielesna, transgresywna wręcz opowieść o dojrzewaniu i zmianach zachodzących w ciele kobiety. W trakcie seansu szybko na myśl przychodzi Julia Ducournau i jej Junior, a także inne dzieła próbujące przełamać bariery i tabu, których w ostatnich latach pojawia się coraz więcej.
Pierwszym pokazany w głównym konkursie dziełem był nowy utwór znakomitego japońskiego autora – Hirokazu Koreedy – Monster (ocena: 8), który miejsca stał się mocnym kandydatem do Złotej Palmy. Koreeda przenosi nas do miasteczka, w którym w jednym z bloków doszło do pożaru. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób i kto mógłby być za niego odpowiedzialny. Pożar obserwują Saori (znakomita Sakura Ando) oraz jej syn Minato (Soya Kurokawa) zachowujący się coraz dziwniej, co może być związane z niedawną śmiercią ojca.
Koreeda przedstawia historia w sposób iście fenomenalny i absorbujący szczególnie pod względem struktury narracyjnej. Dostajemy bowiem trzy perspektywy wydarzeń: matki, syna i nauczyciela. Jak w Rashomonie Kurosawy, poznajemy szczegóły wydarzeń i układamy puzzle minuta po minucie, aż w końcu wszystko ma sens. Dzieło uzupełnia ostatni, znakomity, soundtrack niedawno zmarłego Ryuichiego Sakomoto. Monster to zatem niewątpliwie powrót do wielkiej formy Koreedy i jego najlepszy film od nagrodzonych tutaj Złodziejaszków.
Sean Penn z jakichś powodów jest zapraszany do Cannes niemal co roku, mimo iż przecież filmy wychodzące spod jego ręki są regularnie niszczone przez krytykę. Choć w przypadku Black Flies (ocena: 3) Penn nie stoi za kamerą, a gra ratownika medycznego, to wciąż trzeba zaliczyć ten film do listy nieudanych, niepotrzebnych utworów z jego udziałem, które miały premierę na Lazurowym Wybrzeżu.
W Black Flies francuski reżyser Jean-Stephane Sauvaire (A Prayer Before Dawn) pokazuje realia (mam co do tego wątpliwości) pracy ratowników medycznych na ulicach w Nowym Jorku. Pennowi towarzyszy stawiający pierwsze kroki w zawodzie bohater grany przez Tye’a Sheridana. Niestety powiedzieć, że ten film pokazuje wydarzenia ciężką ręką to nic nie powiedzieć. Jest to niezwykle nihilistyczne, cyniczne dzieło, które jest przeszarżowane zarówno pod względem aktorskim jak i reżyserskim.