Miniony weekendu w polskich kinach był najlepszym od początku lipca. W kasach sprzedano ponad 600 tys. biletów, o ponad 70% więcej niż przed tygodniem. Duży wpływ miał na to kolejny wysyp nowości, które w większości osiągnęły przyzwoite otwarcia, a także wzrosty na niektórych filmach w związku z piątkowym Dniem Chłopaka. Numerem jeden jest po raz drugi Johnny, który posiada na swoim koncie już prawie 300 tys. widzów.

Po pięciu nowościach przed tygodniem, tym razem w TOP10 znalazły się aż cztery duże nowości. To oznacza, że w ciągu zaledwie dwóch weekendów doszło do niemalże całkowitej wymiany tytułów w czołówce. Wśród tych dziewięciu filmów trzy są dystrybuowane przez UIP, a to oznacza, że są one widoczne tylko w naszym alternatywnym zestawieniu. W tej chwili w pierwszej dziesiątce nie ma tytułu, który byłby wyświetlany dłużej niż cztery tygodnie:

Wśród premier minionego weekendu jest m.in. Bilet do raju. Nowość z Julią Roberts oraz Georgem Clooneyem była najchętniej oglądanym nowym filmem z widownią na poziomie ok. 90 tys., co jest przypuszczalnie najlepszym tegorocznym otwarciem dla komedii romantycznej. Dwukrotnie niższy rezultat osiągnął inny premierowo pokazywany film UIP, Uśmiechnij się. Według naszych szacunków horror ten zgromadził ok. 45 tys. widzów uzyskując czwarty najlepszy rezultat podczas minionego weekendu. To dużo lepsze trzydniowe otwarcie od tego, które przed tygodniem osiągnłea Sierota. Narodziny zła (25 303 widzów od piątku do niedzieli i 41 808 tys. wraz z pokazami przedpremierowymi). Tamten film wypadł z naszego alternatywnego zestawienia już po tygodniu, lecz znajduje się nadal w oficjalnym TOP10 z wynikiem na pozimie nieco ponad 18 tys. widzów podczas drugiego weekendu i 72 tys. widzów razem od premiery.

Między tymi dwoma filmami wylądowała najlepiej nowość poprzedniego weekendu, także dystrybuowana przez UIP – Tedi i szmaragdowa tablica. To jeden z tych filmów, które skorzystały na Dniu Chłopaka. Względem otwarcia widownia mogła wzrosnąć nawet o 85% do poziomu 65 tys. Po drugim weekendzie na koncie animacji znajduje się już przypuszczalnie ponad 150 tys. sprzedanych biletów. W 2013 roku część pierwsza przygód Tegiego zgromadziła w sumie ok. 180 tys. widzów, a kontynuacja na początku 2018 roku przekroczyła nieznacznie pułap 200 tys. widzów. Tedi i szmaragdowa tablica odnotuje więc znacznie lepszy rezultat końcowy.

Na Dniu Chłopaka, i prawdopodobnie także niezbyt ładnej pogodzie, skorzystały również inne skierowane do młodych widzów tytuły, m.in. King: Mój przyjaciel lew, którego widownia wzrosła o ponad 300% z 8,8 tys. przed tygodniem do 37,5 tys. tym razem. Taki skok pozwolił także na awans z dziesiątce miejsca weekendowego zestawienia na piąte. Jeszcze przed weekendem tytuł ten przkeorczył pułap 100 tys. widzów. Ponad 100-procentowy wzrost zaliczyła także ukraińska animacja Guliwer (23,1 tys. widzów), która zamyka tym razem pierwszą dziesiątkę. Dawno nie było sytuacji, w której wszystkie filmy z TOP10 zgrmadziły ponad 20 tys. widzów.

Tymczasem dość zaskakująco najsłabszy rezultat pośród szeroko wyświetlanych nowości osiągnęła Niewidzialna wojna. Autobiografia Patryka Vegi zainteresowała zaledwie 30 tys. widzów, czyli nawet mniej niż w przypadku animowanej nowości Mia i ja. Film (34 573 widzów). Popularność twórczości „króla polskiego box office’u” spada już od kilku lat i proces ten przyspieszył mocno w ostatnim czasie w związku z pandemią, która miała/ma szczególnie negatywny wpływ na polskie filmy, jednak tak źle jak w tym przypadku u Vegi nie było jeszcze nigdy. Reżyser zdołał osiągnąć tym razem tylko ósmą pozycję, a w rozrachunku końcowym Niewidzialna wojna może nawet nie dobić do 100 tys. czy otwarcia poprzedniego jego filmu, jakim był Miłość, seks & pandemia (98 334 widzów podczas premierowego weekendu). Kilka tygodni temu podobne otwarcia – 27 tys. – odnotował Kryptonim Polska, który najprawdopodobniej zatrzyma się przed pułapem 100 tys.

Polskie kino w ostatnim czasie nie ma łatwo. W ostatnich tygodniach to właśnie rodzime filmy najbardziej odczuwają kolejne wysypy nowości, szczególnie tych polskojęzycznych. Tym samym notują wysokie spadki i nie są w stanie wypracować długich „nóg” (Zołza, Kryptonim Polska, Szczęścia chodzą parami). Gdy porażka dosięga także tych niegdyś najbardziej popularnych, cieszy to, że Polacy nie porzucili jednak całkwicie polskiego kina, czego dowodem jest sukces Johnny’ego. Po dobrym otwarciu tydzień temu (prawie 82 tys.) film ten zaliczył 30-procentowy wzrost i zgromadził tym razem 106 457 widzów. Także w środku tygodnia zainteresowanie było bardzo duże i po drugim weekendzie na jego koncie znajduje się już prawie 300 tys. sprzedanych biletów. Przed tygodniem pisaliśmy, że Johnny może osiągnąć pułap pół miliona. Teraz wydaje się, że może powalczyć nawet o 750 tys. widzów, a tym samym z obecnie najpopularniejszą polską pemierą tego roku, Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4 (760 485 widzów).

Z innych ciekawostek:

  • Pułap 100 tys. osiągnęły w ciągu zaledwie dziesiąciu dni wyświetlania dwie nowości poprzedniego weekendu: Nie martw się, kochanie oraz Avatar. Tym samym liczba tegorocznych premier, którym udało się tego dokonać wzrosła do 60 (licząc także filmu UIP).
  • Słabo spisał się polski kandydat do Oscara, IO. Film Jerzego Skolimowskiego zgromadziła zaledwie 4 633 widzów od piątku do niedzieli i niespełna 10 tys. wraz z pokazami przedpremierowymi. Liczymy na bardzo długie nogi.

Źródło: boxoffice.pl via Stowarzyszenie Filmowców Polskich

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.