Lepszym otwarciem w tym roku mogą pochwalić się tylko Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3 oraz Avengers: Koniec gry.

Król Lew zgromadził podczas premierowego weekendu 470 680 widzów. Po doliczeniu widowni z czwartkowych pokazów przedpremierowych udało mu się już przekroczyć pułap pół miliona sprzedanych biletów (dokładnie 512 014). To trzecie najlepsze otwarcie roku:

Wynik Króla Lwa oznacza także 22. najlepszy wynik otwarcia w historii polskich kin oraz piąty najlepszy dla filmu animowanego. Skoro już mowa o animacjach – oryginał z 1994 roku wystartował z poziomu 180 tys. sprzedanych biletów i zgromadził w sumie 2 722 832 widzów. Nowość Disneya – mimo znacznie lepszego otwarcia – może jednak nie dobić do tego poziomu. Wprawdzie środki tygodnia w najbliższym czasie powinny być bardzo mocne (dla filmów familijnych są one w czasie wakacji na poziomie poprzedzających je weekendów), jednak zwielokrotnienie wyniku otwarcia aż sześciokrotnie może być niewykonalne dla nowego Króla Lwa. Wydaje się jednak, że film ten ma szanse na co najmniej 2 miliony widzów, co być może pozwoliłoby mu zająć miejsce w TOP 30 najchętniej oglądanych filmów w Polsce po 1989 roku.

Na tle innych ostatnich produkcji Disneya, które są „aktualizacjami” animacji tego studia, Król Lew jest poza wszelką konkurencją, przynajmniej pod względem wyniku otwarcia:

Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo, że już po drugim weekendzie nowość wyprzedzi najpopularniejszą dotychczas Alicję w Krainie Czarów.

W pierwszej dziesiątce weekendu znalazło się miejsce jeszcze dla trzech innych nowości. Udany start zaliczyła francuska komedia I znów zgrzeszyliśmy, dobry Boże!, która zgromadziła nieco ponad 30 tys. widzów., a wraz z pokazami przedpremierowymi ponad 34,2 tys. Jest to otwarcie na poziomie tego, które zanotowała pierwsza część w listopadzie 2014 roku. Za jakie grzechy, dobry Boże? obejrzało wtedy podczas premierowego weekendu 30 049 widzów. Film ten był jednak dystrybuowany na 96 ekranach. Dystrybucja kontynuacji jest znacznie szersza, jako że jest ona dostępna aż na 151 ekranach, co oznacza średnią na poziomie 200 osób na jeden ekran.

Dwukrotnie niższą średnią zaliczyła jedyna polska nowość weekendu, dramat sportowy Fighter. Film ten był wyświetlany na 207 ekranach, jednak na otwarcie zobaczyło go niespełna 21 tys. widzów. Jest to duże rozczarowanie i nokaut w pierwszej rundzie. Nawet te najbardziej pesymistyczne prognozy w naszej box office’owej zabawie nie zakładały tak fatalnego rezultatu, choć im bliżej weekendu, tym było bardziej jasne, że Fighter nie będzie cieszył się dużą popularnością. Podobny tematycznie Underdog zgromadził na początku tego roku aż 285 285 widzów podczas swojego premierowego weekendu.

Wyższą średnią od Fightera, choć przy czterokrotnie węższej dystrybucji, może pochwalić się dokument Diego od reżysera Amy, innego filmu dokumentalnego, który w sierpniu 2015 roku wystartował u nas z poziomu 16 689 sprzedanych biletów (83 ekrany), a ostatecznie zgromadził ponad 100 tys. widzów. Tego sukcesu Diego nie powtórzy.

Starsze tytuły załamały się pod wpływem silnej konkurencji ze strony Króla Lwa, a w pierwszej dziesiątce nie było filmu, który nie zanotowałby co najmniej 60-procentowego spadku. Jednak mocne wyniki od poniedziałku do czwartku amortyzują nieco straty, które filmy te poniosły podczas weekendu. Jeszcze przed nim pułap miliona sprzedanych biletów osiągnęła animacja Sekretne życie zwierzaków domowych 2, która zbliża się powoli do wyniku końcowego pierwszej części (1,42 mln widzów). Tymczasem Spider-Man: Daleko od domu trafi niebawem do TOP 10 najchętniej oglądanych ekranizacji komiksów superhero w Polsce:

* nie są to ostateczne wyniki

Ogólna frekwencja podczas minionego weekendu wyniosła ok. 709 tys. Poniżej szczegółowe dane z pierwszej dziesiątki.

Źródło: sfp.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.