Podczas minionego weekendu frekwencja w pierwszej dziesiątce zmalała o 40% względem poprzedniego tygodnia i wyniosła ok. 365 tys. widzów. Wpływ na taki stan rzeczy miał brak mocnych nowości oraz dość duże spadki starszych tytułów, które przed tygodniem skorzystały na długim świątecznym weekendzie. Być może wpływ na box office miała także rozkręcająca się czwarta fala pandemii koronawirusa.
Żaden film nie przekroczył tym razem pułapu 100 tys. widzów. Najbliżej był Pitbull, który podczas drugiego weekendu zgromadził nieco ponad 74 tys. widzów (-54%). Po jedenastu dniach wyświetlania na koncie najnowszego filmu Patryka Vegi znajduje się 345 tys. sprzedanych biletów, co daje mu w tej chwili szóste miejsce pośród najchętniej oglądanych polskich produkcji w tym roku. O jedną pozycję wyżej znajduje się komedia romantyczna To musi być miłość, która po trzecim weekendzie wyświetlania posiada na swoim koncie o niespełna 500 widzów więcej niż Pitbull:
Już tylko nieco ponad 4 tys. widzów dzieli Furiozę od wyprzedzenia Wesela i stania się najpopularniejszym polskich filmem wyświetlanym w kinach w tym roku (w chwili pisania tego artykułu Furioza jest już najpewniej numerem jeden). Tym razem tytuł ten zamyka pierwszą dziesiątkę po niemalże 58-procentowym spadku widowni. To będzie pierwsza tegoroczna rodzima produkcja, która przekroczy pułap pół miliona sprzedanych biletów. To chyba dość niespodziewany obrót spraw. Szansę na przekroczenie tej granicy mają jeszcze wspomniane wcześnie To musi być miłość oraz Pitbull, a także wchodzące w najbliższy piątek na ekrany Dziewczyny z Dubaju.
Jeżeli chodzi o polskie filmy, to warto jeszcze wspomnieć o nowości Bo we mnie jest seks. Film o Kalinie Jędrusik nie zainteresował jednak zbytnio widzów. Podczas premierowego weekendu zgromadził on jedynie 37 667 osób na 319 ekranach, co wystarczyło do zajęcia szóstej pozycji. Wraz z pokazami przedpremierowymi na jego koncie znajduje się jednak już ponad 64 tys. sprzedanych biletów.
Pośród nowości lepiej spisał się nowy film twórców Mia i biały lew, który na początku lutego 2019 roku wystartował z poziomu 62 456 widzów, a ostatecznie zgromadził w polskich kinach niemalże 470 tys. osób. Wilk, lew i ja przyciągnął podczas premierowego weekendu nieco mniej widzów, bo 53 949. Wydaje się, że w tym przypadku nie ma większych szans na wypracowanie aż tak dobrych nóg, choć kto wie, jaki wpływ na widownię tego filmu będą miały zbliżające się Mikołajki.
Niemalże identyczne weekendowe wyniki odnotowały dwa najpopularniejsze obecnie hollywoodzkie tytuły: Eternals i Diuna (nie wiemy, jak spisała się nowość Pogromcy duchów. Dziedzictwo, jako że jest to filmu UIP). Produkcja Marvela zgromadził podczas trzeciego weekendu 37 913 widzów (-53%) i posiada na swoim koncie obecnie 365 555 sprzedanych biletów, z kolei film Denisa Villeneuve’a zobaczyło podczas piątego weekendu jeszcze 37 902 osób. W niedzielę widownia tego tytułu przekroczyła pułap 900 tys. Przy odrobinie szczęścia granica miliona widzów powinna zostać przekroczona, choć łatwo nie będzie. Diuna jest obecnie drugim najpopularniejszym filmem polskich kin w tym roku. Numer jeden – Nie czas umierać – znalazł się tym razem poza pierwszą dziesiątką weekendowego zestawienia, ale przekroczył pułap 1,6 mln widzów:
Tymczasem najmniejszy spadek pośród filmów w pierwszej dziesiątce odnotowała Pszczółka Maja: Mały wielki skarb: 42%. Podczas drugiego weekendu wyświetlania tytuł ten zgromadził nieco ponad 26 tys. widzów, a do tej pory zobaczyło go 110 tys. osób. Już w najbliższy piątek na ekrany trafi konkurencja ze studia Disney, Nasze magiczne Encanto, która może spowodować duży spadek „box office’owego cukru” u Mai podczas najbliższego weekendu.
Zgodnie z naszymi oczekiwaniami spisał się najnowszy film Wesa Andersona. Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun (ależ epicki tytuł!) zgromadził ponad 24 tys. widzów na na 117 ekranach, spisując się lepiej niż poprzedni aktorski film tego reżysera, Grand Budapest Hotel (21 951 widzów na 47 kopiach i ostatecznie ponad 170 tys. widzów) i osiągając tym samym najlepsze otwarcie w jego karierze.
Źródło: Opracowane na podstawie danych ze strony Stowarzyszenia Filmowców Polskich.