Rowan Atkinson do roli Johnny’ego Englisha wrócił po raz drugi, a zwiastun obiecywał masę brytyjskiego humoru oraz skeczy parodiujących kino szpiegowskie. Obietnice te spełnione są jednak tylko połowicznie. Podczas gdy tytułowy bohater znowu musi zmierzyć się z przebiegłym przestępcą, film cierpi na powtarzalność i braki logiczne w scenariuszu. Jednak mamy zabawne i przemyślane sceny, które opierają się na zderzeniu nowoczesnych technologii ze staroświeckimi postaciami. Zwykle w filmach jest to zrobione po macoszemu, tutaj jednakże reżyser trafia w sedno. Motyw z okularami VR jest poprowadzony starannie i ciekawie, i nie próbuje pokazywać Johnny’ego jako nowoczesnego szpiega. Niezwykle dynamiczny Johnny oraz jego pomocnik Bough (Ben Miller) są jak yin i yang, a ich duet tworzy na ustach uśmiech od początku do końca. A więc gdzie tkwi problem? Co jest nie tak, skoro film potrafi jako komedia dobrze bawić?

Niestety mimo przekomicznych dialogów i pajacowatej (w dobrym tego słowa znaczeniu) gry aktorskiej szpiegowskiego duetu, film nie ma za dużo do zaoferowania. Najbardziej w oczy rzucają się bezuczuciowe i źle napisane postacie. Główna kobieca rola, poza panią premier (Emma Thompson), jest papierowa i ma do zaoferowania jedynie atrakcyjny wygląd. [SPOILER] Ophelia (Olga Kurylenko) zdaje się na początku być przebiegłą żmiją, co oczywiście okazuje się nieprawdą w połowie seansu. Staję się nagle potulną koleżanką Johnny’ego, co ma niestety słabe uzasadnienie w fabule [KONIEC SPOILERA]. Główny filmowy antagonista, który jest zagrożeniem dla całego świata, jest po prostu miernie napisany i nie wzbudza żadnych emocji. Nie jest to postać, która mogłaby wywołać strach, bo oczywiście charyzmatyczny facet od baz danych taki być nie powinien. Powinien być natomiast przekonujący. Niestety nie przekonuje ani do siebie, ani do swojej ideologii. Sam pomysł na przeciwnika mającego władzę nad wszystkimi danymi nie jest najgorszy, jednak Jake’owi Lacy w roli Jasona brakuje potrzebnej charyzmy. A powinien jej mieć najwięcej w całej obsadzie.

Nie wymagałem od tego filmu zbyt wiele. Jest to typowy film komediowy, który jest skierowany do pewnej grupy odbiorców, która idzie do kina, żeby się dobrze bawić i pośmiać. I zdecydowanie dużo prędzej mu do odmóżdżacza niż do ambitnego dzieła filmowego. Jednak po wyjściu z kina czuć lekkie kłucie w sercu, które jest spowodowane niedopieszczeniem scenariusza. Ale na szczęście szybko przechodzi, podobnie jak pamięć o Johnnym.

Ocena: 3.5/6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.