Przed weekendem nie ulegało wątpliwości, że to najnowszy film z Jackiem Blackiem i Cate Blanchett, „The House With A Clock In Its Walls” zostanie numerem jeden w amerykańskich kinach. Jednak prognozy sugerowały nieco niższe zarobki.

Tymczasem wspomniana wcześniej produkcja fantasy zarobi od czwartkowych pokazów przedpremierowych do końca niedzieli $26,9 mln, co jest wynikiem o $4-6 mln lepszym od tego, którego oczekiwali analitycy rynku. Wynik ten jest sporym sukcesem, jako że ekranizacja powieści dla dzieci i młodzieży kosztowała $42 mln. Osiągnięte wpływy można porównywać do tych, które w październiku 2015 roku osiągnęła inna familijna produkcja z Jackiem Blackiem, „Goosebumps”. To także ekranizacja powieści oraz film nastrajający widzów na nadchodzące święto Halloween, choć obchodzone jest one dopiero pod koniec października. „Goosebumps” zarobiło podczas premierowego weekendu $23,6 mln, a w sumie $80 mln. Wydaje się, że „Zegar czarnoksiężnika” może osiągnąć podobne wpływy.

Pozostałe trzy  nowości w szerokiej dystrybucji poniosły porażkę. Średnia w w przypadku dwóch z nich, „Life Itself” oraz „Assassination Nation”, nie przekroczyła nawet tysiąca dolarów. Ten pierwszy zarobił zaledwie $2,1  mln w ponad 2600 kinach. Oznacza to, że osiągnął drugą najsłabszą średnią w historii pośród filmów dystrybuowanych w co najmniej 2500 kinach. Na tak słaby rezultat duży wpływ wydają się mieć recenzje. Jedynie 13% z tych zgromadzonych na Rotten Tomatoes jest pozytywna. Dan Fogelman, reżyser „Life Itself”, jest twórcą popularnego serialu „This Is Us”. Najwyraźniej widzowie uznali, że film ten nie jest warty wydania pieniędzy na bilet kinowy.

Jeżeli chodzi o skromne zarobki „Assassination Nation” to trudno zwalić winę na recenzje. Są one całkiem w porządku (65% na Rotten Tomatoes). Wydaje się, że błędem w tym przypadku było wprowadzenie tego filmu od razu do szerokiej dystrybucji, choć był wyświetlany w stosunkowo niewielkiej liczbie kin: 1403. To produkcja, której światowa premiera odbyła się już w styczniu na Sundance Film Festival i od tego czasu twórcom nie udało się najwyraźniej dotrzeć do świadomości mainstreamowej widowni.

Porażką można nazwać także rezultat osiągnięty przez „Fahrenheit 11/9”. To najnowszy dokument Michaela Moore’a, twórcy „Fahrenheit 9/11”, który do tej pory jest najbardziej dochodowym filmem dokumentalnym w historii amerykańskich kin. Latem 2004 roku zarobił on na otwarcie fenomenalne $23,9 mln w 868 kinach, a w sumie niemalże $120 mln. „Fahrenheit 11/9”, który można uznać za „duchową kontynuację” „Fahrenheit 9/11”, mimo krytyki Donalda Trumpa, nie okazał się ostatecznie tak dużym wydarzeniem jak dokument z 2004 roku. Wygląda na to, że ostatecznie zarobi nieco ponad $10 mln, czyli mniej więcej połowę zarobków „Fahrenheit 9/11” z pierwszego weekendu.

W przeciwieństwie do trzech nowości w szerokiej dystrybucji, nieźle spisały się arthouse’owe premiery. Dramat „Colette” z Keirą Knightley zarobił w 4 kinach ponad $156 tys., co daje mu najwyższą w tym tygodniu średnią na kino ($39,2 tys.). Tymczasem wpływy westernu „The Sister Brothers” z Joaquinem Phoenixem i Johnem C. Reilly  w rolach głównych, który był również pokazywany w 4 kinach, wyniosły $122 tys. (średnia rzędu $30,5 tys.).

W mojej prognozie weekendowej pisałem, że najprawdopodobniej tylko jeden film zarobi ponad $10 mln („The House With A Clock In Its Walls”). Tymczasem okazało się, że pułap ten nieznacznie przekroczyły jeszcze dwie inne produkcje. Na miejsce drugie wskoczył thriller „A Simple Favor”, który stracił względem premierowego weekendu zaledwie 35% wpływów. Film z Blake Lively i Anną Kendrick zarobił jeszcze $10,4 mln, a w ciągu pierwszych dziesięciu dni $32,6 mln. Dla filmu, którego budżet wyniósł zaledwie $20 mln, jest to dobry rezultat.

Dość niespodziewanie pułap $10 mln przekroczył także horror „The Nun”, który zanotował 44-procentowy spadek wpływów. Dzisiaj dołączył także do grona filmów, które zarobiły co najmniej $100 mln. Na dniach wyprzedzi „Annabelle: Creation” ($102,1 mln) oraz „The Conjuring 2” ($102,5 mln) i stanie się drugim najbardziej dochodowym filmem uniwersum The Conjuring.

Zgodnie z oczekiwaniami, bardzo bolesny spadek wpływów odnotował „The Predator”. Wyniósł on niemalże 65%, co przełożyło się na zarobki rzędu $8,7 mln podczas drugiego weekendu wyświetlania. To z kolei oznacza spadek z pierwszego miejsca na czwarte w weekendowym zestawieniu. Po dziesięciu dniach wyświetlania film Shane’a Blacka ma na swoim koncie $40,4 mln. Tymczasem na jego produkcję wydano $88 mln. Kolejne szacowane $120 mln poszły na kampanię marketingową.

Umiarkowany, 43-procentowy spadek odnotował „White Boy Rick”. Dramat kryminalny z Matthew McConaughey’em zarobił tym razem $5 mln, a od premiery przed tygodniem skromne $17,4 mln.

Podobny spadek (40%) odnotował także skierowany do chrześcijańskiej widowni dramat „Unbroken: Path to Redeption”. Jego wpływy skurczyły się do $1,3 mln, a ogólne zarobki wzrosły do $4,6 mln.

Za tydzień do kin wejdą trzy duże nowości: animacja Warner Bros. „Smallfoot”, komedia „Night School” oraz slasher „Hell Fest”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.