W ostatnim tygodniu stan światowego konta Avatar: The Way of Water zwiększył się o ponad pół miliarda dolarów. Niemalże połowa tej kwoty wpłynęła podczas tego weekendu: $63,4 mln z Ameryki i $186,8 mln z pozostałych rynków. W kinach za oceanem udało się utrzymać poziom sprzed tygodnia i jeszcze przed konciem roku został tam osiągnięty pułap $400 mln, z kolei na rynku zewnętrznym doszło do wzrostu weekendowych przychodów, także dzięki zaskakującemu wzrostowi w Chinach. Do miliarda poza Ameryką brakuje już naprawdę niewiele. W najbliższych dniach w globalnym rankingu zostanie wyprzedzony Top Gun: Maverick ($1,488 mld), co będzie oznaczało, że film Jamesa Camerona jest najlepiej sprzedającą się premierą ubiegłego roku.

Żadna z zeszłorocznych premiery nie sprzedała się także dobrze na rynku zewnętrznym jak drugi Avatar. Będzie to drugi od początku pandemii film, który poza Ameryką zarobi ponad miliard dolarów. Do tej pory w całej historii tylko dziesięć tytułów osiągnęło ten pułap. Poprzednim był Spider-Man: No Wy Home ($1,096 mld), który – w przeciwieństwie do The Way of Water – nie był jednak wyświetlany w kinach Państwa Środka. A tam po nieco rozczarowującym otwarciu film Jamesa Camerona spisuje się obecnie bardzo dobrze. Podczas trzeciego weeendu odnotował on bardzo rzadko spotykany na tamtym rynku wzorst weekendowych przychodów (o 38%) do $36,5 mln. Okazuje się, że to najlepszy rezultat w historii odnotowany tam przez hollywoodzki film podczas trzeciego weekendu wyświetlania (do tej pory były $23,4 mln Aquamana). W tej chwili na jego chińskim koncie znajduje się $152,8 mln (najlepszy wynik w 2022 roku dla filmu z Hollywood), a prognozy wyniku końcowego wzrosły do $210 mln. To więcej od przychodów wygenerowanych przez Avatara w jego pierwotnym biegu przez kina w Chinach ($202,6 mln).

Do wzrostów w weekend sylwestrowo-noworoczny doszło także na wielu innych ważnych rynkach: Wielkiej Brytanii (51%), Australii ($44%), Niemczech (40%) oraz Francji (24%). Nie ma póki co inormacji na temat postawy w polskich kinach, ale zakładamy bardzo duży wzrost względem bożonarodzeniowego weekndu (być może nawet większy niż w przypadku UK). Do tej pory najwyższe przychody zostały odnotowane w Chinach ($152,8 mln), we Francji ($95,1 mln), w Korei ($74,9 mln), Niemczech ($67,2 mln), Wielkiej Brytanii ($54,2 mln), Indiach ($49,3 mln), Meksyku ($37,3 mln), Australii ($34,3 mln), we Włoszech ($30,5 mln) oraz w Hiszpanii ($28,3 mln). Póki co do krajów z najbardziej rozczarowującymi wynikami należą Wielka Brytania, Australia oraz… Japonia. Po trzecim weekendzie przychody wynoszą tam zaledwie $17,8 mln – to mniej więcej 10% końcowego wyniku pierwszego Avatara na tamym rynku. Tytuł ten przegrywa z dwiema rodzimymi animacjami: The First Slam Dunk ($3 mln podczas czwartego weekendu i $47,4 mln od premiery) oraz Suzume no Tojimari ($2 mln podczas siódmego weekendu, $79,8 mln w sumie).

W Ameryce Avatar: The Way of Water zarobił według szacunków $63,4 mln, co jest niemalże takim samym rezultatem jak ten sprzed tygodnia ($63,3 mln). Wtedy początkowy szacunek był zaniżony o ponad $7 mln. Czy tym razem będzie podobnie? Na ten moment jest to i tak czwarty najlepszy w historii wynik odnotowany podczas trzeciego weekendu wyświetlania po:

  • Star Wars: The Force Awakens$90,2 mln
  • Avatar$68,5 mln
  • Black Panther$66,3 mln

Do tej pory postawę The Way of Water porównywaliśmy z Rogue One, które odnotowało o ponad $20 mln lepsze trzydniowe otwarcie ($134,1 mln do $155,1 mln). Jedank od Bożego Narodzenia dystans między tymi filmami zaczął się kurczyć dzięki wyższym przychodom dziennym notowanym przez drugiego Avatara i być może już jutro (osiemnasty dzień wyświetlania) film Jamesa Camerona wyprzedzi spin-off głównej serii Star Wars:

Rogue One wygenerowało w sumie $533 mln, więc Avatar: The Way of Water zarobi więcej. W tej chwili nie można chyba wykluczyć nawet $600 mln. Tymczasem na rynku zewnętrznym przychody będą ostatecznie ponad dwukrotnie wyższe niż w Ameryce. Czy to wystarczy, żeby przekroczył pułap $2 mld?

Drugim najpopularniejszym filmem okresu świąteczno-noworocznego – zarówno w Ameryce, jak i na rynku zewnętrznym – jest Puss in Boots: The Last Wish. W amerykańskich kinach film ten zarobił tym razem $16,3 mln (+31%), co daje mu w sumie $60,7 mln po dwunastu dniach wyświetlania. Dzięki pozytywnym opiniom i ocenom widzów w rozrachunku końcowym powinno mu się udać przekroczyć pułap $100 mln. Pułap ten został już osiągnięty w skali globalnej, jako że na rynku zewnętrznym przychody wynoszą na ten moment $68,8 mln. Tym razem poza Ameryką na konto filmu wpłynęło $22,5 mln, w tym $3,4 mln z otwarcia w Australii. Do tej pory najlepsze wyniki odnotowano w/we:

  • Francji – $12,7 mln
  • Meksyku – $6,6 mln
  • Niemczech – $5,1 mln
  • Włoszech – $4,3 mln

W Polsce film ten jest pokazywany właśnie w ramach pokazów przedpremierowych. W minionym tygodniu na Box Office Mojo pojawiła się informacja, że podczas minionego weekendu (czyli właściwie tylko w niedzielę / Boże Narodzenie) pokazy te wygenerowały $36 tys., co oznaczałoby widownię w okolicach 7-8 tys., jednak w sumie miało to już być $285 tys. (czyli ok. 60 tys. widzów). Nie jest jednak podane, na jaki dzień jest to stan. Polska premiera jest zaplanowana na 6 stycznia.

Ogólne przychody ze sprzedaży biletów w amerykańskich kinach podczas minionego weekendu wyniosły $98,6 mln. To wzrost o kilka procent względem poprzedniego weekendu mimo braku nowości w szerokiej dystrybucji. Jendak większość filmów odnotowała tym razem wzrost przychodów. Wyjątkami są:

  • Whitney Houston: I Wanna Dance with Somebody$4,3 mln  (-11%) / $14,5 mln
  • Babylon$2,7 mln (-24%) / $10,1 mln
  • Violent Night$2,1 mln (-40%) / $47,5 mln

W przypadku tych dwóch pierwszych mówimy o nowościach poprzedniego weekendu, które zaprezentowały się poniżej oczekiwań. Violent Night stracił głównie ze względu na to, że Święta już po prostu minęły. Ostatecznie może mu się udać zarobić $50 mln.

Jeśli chodzi o limitowaną dystrybucję, to warto zwrócić uwagę na otwarcie A Man Called Otto. Komediodramat z Tomem Hanksem, który jest jednocześnie amerykańską adaptacja powieści A Man Called Ove, zarobił $61 tys. w czterech kinach. Oznacza to średnią na kino w okolicach $15 tys., drugą najlepszą podczas tego weekendu (ciut gorszą niż w przypadku drugiego Avatara). Nowością był też południowokoreański Broker, który zarobił nieco ponad $28 tys. w czterech kinach. Tymczasem polski EO zaliczył kolejną ekspansję (+8 kin) i zarobił tym razem ponad $60 tys. (56%). W sumie na jego koncie znajduje się już bardzo przyzwoite $444 tys.. Nie przypominam sobie, kiedy po raz ostatni widziałem tak elegancko rozszerzaną dystrybucji w amerykańskich kinach…

Z innych ciekawostek dotyczących rynku zewnętrznego:

  • Na trzecim i czwartym miejscu weekendowego zestawienia znalazły się dwa chińskie filmy: nowość sprzed tygodnia, Someday Or One Day ($17,8 mln / $36,3 mln), a także nowość minionego weekendu, Better Man ($16,4 mln / sobota i niedziela).
  • Whitney Houston: I Wanna Dance with Somebody zarobiło tym razem $8,3 mln (w sumie $13,1 mln). Z otwarcia w Wielkiej Brytanii pochodzi aż $4,1 mln, natomiast z Australii $1,5 mln.
  • Koreański Hero zarobił podczas drugiego weekendu $4,7 mln, a w sumie $11 mln.
  • Do pierwszej dziesiątki weekendu wróciły Lyle, Lyle, Crocodile ($3,5 mln/$49 mln), a także Matilda the Musical, który jest wyświetlany w kinach tylko w Wielkiej Brytanii (tym razem $2,7 mln i w sumie $25,5 mln).  Poza UK można go oglądać od 25 grudnia na Netfliksie.
  • Na trzech rynkach wystartował horror M3GAN, który zarobił $3,3 mln. $1,7 mln pochodzi z Meksyku, $1,4 mln z Francji, a $0,2 mln z Belgii.

Źródła: Deadline Hollywood, The Numbers, ComScore, BoxOfficePro, Box Office Mojo, Twitter (Luiz Fernando), EntGroup,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.