Bez owijania w bawełnę odpowiem, że nie wiem.

Szanse Avengers: Endgame na pokonania Avatara w światowych kinach nadal istnieją. Jednak mimo, że film ten jest wyświetlany od zaledwie trzech tygodni, jego wpływy podczas kolejnych weekendów kurczą się szybciej niż w przypadku innych produkcji, które z kolei nie osiągnęły tak fantastycznego wyniku otwarcia.

Podczas minionego weekendu na światowe konto filmu MCU trafiło jeszcze $165,4 mln, a to oznacza, że jego stan zwiększył się do $2,489 mld. $63,1 mln z tej pierwszej kwoty pochodzi z amerykańskich kin. To z kolei powoduje, że Endgame – mimo lepszego o niemalże $100 mln otwarcia – zarobiło podczas trzeciego weekendu wyświetlania tylko o milion dolarów więcej niż Avengers: Infinity War ($62,1 mln). Warto zaznaczyć, że później na konto poprzednika Endgame wpadło jeszcze $130 mln. Jako że czwarta część Avengers notuje wyższe spadki, można założyć, że do końca dystrybucji zarobi nieco mniej: $110-120 mln, co przełożyłoby się na rezultat końcowy w okolicach $835 mln.

Przy takich przychodach z amerykańskich kin Avengers: Endgame, żeby wyprzedzić Avatara, musiałoby zarobić w sumie co najmniej $1,953 mld na całym świecie. Na ten momenty wpływy poza Ameryką wynoszą niemalże $1,766 mld. To z kolei oznacza, że potencjalnie do ustanowienia nowego rekordu wszech czasów brakuje ok. $187 mln. Tymczasem podczas minionego weekendu na konto filmu Marvela wpłynęło na rynku zewnętrznym $102,3 mln. Po odliczeniu weekendowych zarobków w chińskich kinach ($18,3 mln) weekendowe zarobki poza Ameryką i Chinami wyniosły $84 mln. Gdy od kwoty $187 mln odejmiemy ewentualne $30 mln, które mogą zostać zarobione jeszcze w Chinach, zostaje $157 mln dla pozostałych rynków.

$84 mln z ostatniego weekendu (około $182 mln od poniedziałku do niedzieli) na rynku zewnętrznym (bez uwzględnienia Chin) oznacza ok. 62-procentowy spadek względem poprzedniego. I choć w kolejnych tygodniach spadki, mimo rosnącej konkurencji w kinach, mogą okazać się mniejsze, to nie jest powiedziane, że będą one na tyle małe, by mogły zagwarantować wyprzedzenie Avatara. Z drugiej strony trudno sobie także wyobrazić to, że Disney i Marvel przepuszczą taką okazję i nie robią wszystkiego, co w ich mocy, żeby rekordowy rezultat osiągnąć. Nawet biorąc pod uwagę to, że film Camerona jest teraz własnością Myszki Miki…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.