Film Pawła Pawlikowskiego, podobnie jak część innych wyświetlanych nadal filmów, które we wtorek otrzymały nominacje do Oscarów, powinny zaliczyć wzrosty oglądalności. Brak silnej konkurencji ze strony nowości powinien to dodatkowo ułatwić.
Z polskiej perspektywy najważniejszy jest oczywiście wzrost wpływów „Zimnej wojny„, który będzie wynikał zapewne z rozszerzenia dystrybucji polskiego kandydata do Oscara. Jak duża ekspansja czeka film Pawła Pawlikowskiego, nie jest jeszcze wiadome. Powinna ona być jednak największa z dotychczasowych, jako że Amazon będzie chciał jak najlepiej wykorzystać szum wokół tego tytułu. Ten został wyróżniony aż trzema nominacjami do Oscara, w tym dość niespodziewanie (choć Damian wspominał o takiej możliwości w ostatnim Monitorze Sezonu Nagród) w jednej z najważniejszych kategorii – za najlepszą reżyserię. To ogromne wyróżnienie, które powinno mieć wyraźne odbicie w kolejnym wzroście wpływów „Zimnej wojny”. Po ostatnim, długim weekendzie, na koncie filmu Pawła Pawlikowskiego znajdowało się prawie $770 tys., przy czym należy zaznaczyć, że póki co był on wyświetlany w maksymalnie 39 kinach. Czekamy na więcej!
Liderem weekendowego zestawienia powinien zostać „Glass„, który po nieco rozczarowującym wyniku otwarcia zaliczy najprawdopodobniej gwałtowny, być może ponad 60-procentowy spadek wpływów, który oznaczałby drugi weekend w okolicach $15 mln. Po 10 dniach wyświetlania na koncie tej produkcji znajdowałoby się zatem ok. $70 mln. Dla porównania, „Split„, po podobnym weekendzie otwarcia, zaliczyło 36-procentowy spadek do $25,7 mln i mogło się pochwalić dziesięciodniowym rezultatem na poziomie $77,4 mln. W kolejnych tygodniach spadki były na tyle niewielkie, że udało mu się dobić do $138,3 mln. Jeżeli prognozowany przeze mnie spadek wpływów „Glass” ziści się, szanse na przekroczenie przez niego pułapu $100 mln gwałtownie zmaleją.
Nie wiadomo, co dalej z małą sensacją minionego weekendu, „Dragon Ball Super: Broly„. Film ten miał być początkowo wyświetlany w amerykańskich kinach jedynie przez sześć dni, ale już teraz wiadomo, że jego dystrybucja została przedłużona co najmniej do dzisiaj, jako że nadal generował on wpływy we wtorek i środę. Po 8 dniach wyświetlania w ok. 1200 kinach (w ostatnim podsumowaniu weekendu powołaliśmy się na dane mówiące o 467 kinach podczas minionego weekendu, które były pierwotnie błędnie podane przez Box Office Mojo) na koncie animacji znajduje się fantastyczne $24,5 mln. Pojawiły się głosy, że film ten ma być nadal wyświetlany, jednak w ramach eventowych pokazów, które ostatecznie mogłyby jednak przyczynić się do wzrostu jego wpływów nawet o kolejne $25 mln.
Dwie nowości weekendu prezentują się dość skromnie. Zdecydowanym faworytem jest brytyjski film fantasy „The Kid Who Would Be King„, który bierze na tapet legendę o królu Arturze. Z kamerą stanął Joe Cornish, twórca uchodzącej za kultową w pewnych kręgach, choć niezbyt dochodowej komedii sci-fi, „Attack the Block„, która zarobiła milion dolarów w Ameryce i niespełna $6 mln na całym świecie. Tym razem wpływy po powinny być zdecydowanie lepsze. Recenzje wskazują na co najmniej dobry film (87% na Rotten Tomatoes), a prognozy na nieco ponad $10 mln podczas premierowego weekendu.
Znacznie słabiej, zarówno pod względem artystycznym, jak i finansowym, zapowiada się druga nowość weekendu, thriller „Serenity„. Film Stevena Knighta („Locke” z Tomem Hardym) zbiera fatalne recenzje (22% na Rotten Tomatoes) i może – mimo znanych twarzy w obsadzie, w skład której wchodzą Matthew McConaughey czy Anne Hathaway – sprzedać się bardzo słabo, nie dobijając nawet do $5 mln podczas premierowego weekendu. Ja zeszedłem nawet do $3,5 mln.
TOP 5:
- Glass – $15 mln (-63%) / $70 mln
- The Kid Who Would Be King – $11 mln
- The Upside – $9,5 mln (-37%) / $60 mln
- Aquaman – $6,3 mln (-38%) / $315 mln
- Spider-Man: Into the Spider-Verse – $6 mln (-21%) / $169 mln